Kilka dni temu media obiegła wiadomość o zatrzymaniu Sebastiana M. podejrzewanego o spowodowanie tragicznego wypadku na autostradzie A1, w którym zginęła trzyosobowa rodzina. Mężczyzna był poszukiwany listem gończym, ponieważ zdążył opuścić kraj.
Wczoraj rano doszło do zatrzymania poszukiwanego listem gończym mężczyzny, który jest podejrzany o spowodowanie tragicznego w skutkach wypadku na A1. Sebastian M. został schwytany dopiero w Dubaju. Gdzie był wcześniej?
Nie milkną echa głośnej sprawy wypadku na autostradzie A1. W wyniku zdarzenia trzyosobowa rodzina spłonęła żywcem. Podejrzanym o spowodowanie wypadku jest Sebastian M., który obecnie przebywa w areszcie w Zjednoczonych Emiratach Arabskich. Zanim usłyszał zarzuty, zdołał bowiem zniknąć z Polski.
W środę media obiegła wiadomość o zatrzymaniu Sebastiana M., podejrzanego w sprawie spowodowania wypadku na autostradzie A1. W tragedii zginęła trzyosobowa rodzina.
Dziś rano polskim służbom udało się schwytać Sebastiana M., który jest oskarżony o spowodowanie śmiertelnego wypadku na A1. Choć na podstawie mało szczegółowych informacji, którymi dysponowały media, mogło wydawać się, że poszukiwania jeszcze potrwają, teraz okazuje się, że mogły trwać nawet krócej.
Dziś rano w Dubaju doszło do zatrzymania Sebastiana M. Pierwszy tę informację podał Krzysztof Rutkowski, którego biuro pracowało przy poszukiwaniach mężczyzny. Detektyw wkrótce podzielił się, jak udało się znaleźć zbiega.
Dziś rano zatrzymany został Sebastian M., który od kilku dni był poszukiwany listem gończym. Mężczyznę ostatecznie schwytano w Dubaju. Gdy tylko sprawa zrobiła się publiczna, uciekł ze swojego luksusowego mieszkania w Łodzi. Jak ono wygląda?
Dziś rano doszło do zatrzymania poszukiwanego od kilku dni Sebastiana M., który jest oskarżony o spowodowanie wypadku na A1. W wyniku tego zdarzenia zginęła 3-osobowa rodzina. Mężczyzna został zatrzymany poza granicami kraju. Głos zabrał jego prawnik.
Od kilku dni trwały poszukiwania ściganego listem gończy Sebastiana M., który jest oskarżony o spowodowanie śmiertelnego w skutkach wypadku na autostradzie A1. Okazuje się, że jego ucieczka wcale nie była tak przemyślana, jak to się w pierwszej chwili mogło wydawać.
W ostatnich dniach Polska żyje sprawą tragicznego wypadku, do którego doszło na autostradzie A1. Po śledztwie przeprowadzonym przez internautów, na jaw wyszło, że sprawcą zdarzenia, w wyniku którego żywcem spłonęła trzyosobowa rodzina najpewniej jest kierowca BMW, Sebastian M.
O głośnej sprawie wypadku na A1 mówi cała Polska. Dzięki śledztwu przeprowadzonemu przez internautów na jaw wyszło, że tragedia została spowodowana przez kierowcę BMW. Policja wystawiła za Sebastianem Majtczakiem list gończy, a także zdecydowała się na ujawnienie jego wizerunku. Jak się jednak okazało, mężczyzna zdążył już opuścić kraj.
Sebastian Majtczak, który miał spowodować wypadek na A1, o którym mówi teraz cały kraj, uciekł z Polski. Sprawę komentowało już wielu fachowców, zarówno od motoryzacji, jak i tych od prawa. Teraz ważny głos dorzucił także socjolog. Przed czym ucieka zbieg?
Cała Polska dalej żyje ucieczką Sebastiana Majtczaka z kraju, który ma być odpowiedzialny za spowodowanie śmiertelnego wypadku na A1, w którym zginęła 3-osobowa rodzina. Jak się okazuje, sprawą interesują się już nie tylko Polacy. Bez ogródek napisała o nim niemiecka prasa.
Wciąż trwają poszukiwania Sebastiana Majtczaka, który ma być odpowiedzialny za spowodowanie wypadku na A1. W tym zdarzeniu życie straciła cała 3-osobowa rodzina. Sam fakt, że mężczyzna uciekł przed konsekwencjami swoich czynów, nie stawia go w najlepszym świetle. A jaką opinię mieli o nim sąsiedzi?
Od śmiertelnego wypadku na A1 minęły już ponad dwa tygodnie, a mimo to wciąż nie udało się ustalić miejsca pobytu sprawcy. Teraz jednak zaskakujący głos w sprawie zabrał gen. Adam Rapacki. Jego słowa mocno sugerują, jakie szanse ma poszukiwany Sebastian Majtczak na skuteczne ukrycie się przed służbami.
Polska jeszcze nie otrząsnęła się po tragedii z 16 września, kiedy krajem wstrząsnął kolejny horror. Ofiara chciała opuścić pojazd, chwilę później doszło do najgorszego. Media rozpisują się o śmiertelnym wypadku na autostradzie A4 w miejscowości Białobrzegi.
Choć miejsce pobytu sprawcy tragicznego wypadku na autostradzie A1 nadal pozostaje nieznane, w mediach narasta ilość zeznań, ustaleń i doniesień. W połowie września kierujący BMW Sebastian Majtczak spowodował tragedię, w wyniku której zginęła trzyosobowa rodzina. Nieoczekiwanie w sprawę zaangażował się Krzysztof Rutkowski. Zdumiewające, co zadeklarował.
Choć minęło już sporo czasu, cała Polska żyje wydarzeniami z 16 października i tragicznym wypadkiem na A1, w którym zginęła trzyosobowa rodzina. Za kierowcą BMW, Sebastianem Majtczakiem dopiero kilka dni temu ruszył list gończy, a tymczasem wiele osób zachodzi w głowę, co właściwie wydarzyło się po katastrofie. Gdzie jest poszukiwany 32-latek i dlaczego w sprawie wciąż jest tak wiele niewiadomych? Teraz pojawił się kolejny świadek, który ujawnił porażające szczegóły.
Nie milkną echa po katastrofie na A1, w wyniku której zginęła trzyosobowa rodzina. Poszukiwania sprawcy, którego dane ujawniły w końcu służby, wciąż nie przynoszą efektu, a w sprawie pojawia się coraz więcej niewiadomych. Dziennikarzom udało się dotrzeć do sąsiada Sebastiana Majtczaka. Mężczyzna ujawnił zdumiewające fakty o postępowaniu policji, a także… samym kierowcy BMW. Opowiedział też o skandalicznych faktach dotyczących zabezpieczenia monitoringu.
Od kiedy śmiertelny dla 3-osobowej rodziny wypadek na A1 stał się medialny, głos w jego sprawie zabiera coraz więcej osób. Wreszcie wypowiedziała się także firma, która jest odpowiedzialna za podkręcenie możliwości auta Sebastiana Majtczaka, które wjechało w Kię.
Wciąż trwają poszukiwania Sebastiana Majtczaka, który spowodował wypadek na autostradzie A1, w wyniku którego życie straciła 3-osobowa rodzina, w tym kilkuletni chłopczyk. Ustalono, że mężczyzna prawdopodobnie wyjechał z kraju. Pojawiła się biznesowa poszlaka, która może wskazać, gdzie jest mężczyzna.
Wciąż trwają poszukiwania Sebastiana Majtczaka, który jest odpowiedzialny za spowodowanie przed dwoma tygodniami wypadku na autostradzie A1, który skończył się śmiertelnie dla 3-osobowej rodziny. Opinia publiczna robi, co może, by sprawiedliwości stało się zadość. Wspomniał o tym prawnik rodziny ofiar.
16 września na autostradzie A1 miał miejsce tragiczny wypadek, w którym zginęli młodzi rodzice z 5-letnim dzieckiem. Ta sprawa zyskała rozgłos dopiero po upływie kilku dni. Film z kolizji, który krążył w sieci, zaalarmował internautów, którzy uznali działania śledczych za niekompetentne. W ich wyniku sprawca wypadku zbiegł za granicę i jest poszukiwany listem gończym. Teraz o całej sytuacji postanowił wypowiedzieć się znany prawnik, Zbigniew Ćwiąkalski. Powiedział, co zauważył, mówi o wielkim błędzie, który został popełniony.
Tragiczny wypadek na A1, w którym na miejscu zginęła 3-osobowa rodzina, wstrząsnął całą Polską. Wiele osób zarzuca policji zaniedbania, które miały doprowadzić do zbiegnięcia kierowcy bmw, który spowodował śmiertelną kolizję. Obecnie miejsce pobytu Sebastiana Majtczaka nie zostało oficjalnie potwierdzone, jednak śledczy mają już pewne podejrzenia. W dodatku na temat mężczyzny wyszły na światło dzienne zupełnie nowe informacje.
W ostatnim czasie całą Polskę obiegła wiadomość o tragicznym wypadku na autostradzie A1. Rodzina wracała z wakacji nad morzem. W pewnym momencie doszło do wypadku, w wyniku którego kia ceed, którą podróżowali, uderzyła w barierki i stanęła w płomieniach. Zeznania świadków w tej sprawie są porażające…
Minęły już ponad 2 miesiące od tragicznego wypadku w centrum Krakowa, w wyniku którego życie straciło czterech młodych mężczyzn, w tym syn Sylwii Peretti, Patryk. Kobieta długo była nieaktywna w mediach po tragedii. Wreszcie jednak zabrała głos. Teraz na temat jej słów i stanu zabrał głos menadżer gwiazdy.
Sophia Loren jest niezaprzeczalną ikoną kina. Włoska aktorka święciła triumfy w kinie lat 50. i 60. Dobiegająca obecnie dziewięćdziesiątki aktorka od blisko dekady jest na swoistej emeryturze, grywając w filmach raz na kilka lat. Ostatnio stan jej zdrowia sprawił, że trafiła do szpitala.
Tragiczny wypadek Patryka Perettiego odbił się szerokim echem w mediach. 24-letni syn królowej życia w pewnym momencie stracił panowanie nad kierownicą, wypadł z mostu i zaczął dachować. Teraz na jaw wychodzą nowe fakty w sprawie okropnego zdarzenia. Auto poruszało się jednak z inną prędkością.