TVP postanowiło dostosować swoją ramówkę do potrzeb aktualnej sytuacji. Z powodu pandemii, wszyscy musimy zostać w domach, także uczniowie. Aby weprzeć nauczanie zdalne, Telewizja Polska włączyła do ramówki program Szkoła TVP. Nauczycielki, które go prowadziły, nie były zbyt kompetentne. Internauci nie pozostawili na nich suchej nitki.TVP stworzyło program, by ułatwić nauczycielom nauczanie zdalne. W programie mamy poruszane są tematy dla klas od 1 do 3. Pewne nauczycielki nie umiały odpowiedzieć na proste pytania. Internauci nie szczędzą słów krytyki.
Iza – również software developer i Hakers po godzinach. Razem z Kubą wprowadza grupę dzieciaków w świat nowych technologii. Pasja programowania zaczęła się od starszego brata, który poszedł do technikum informatycznego. Nauczył Izę paru ciekawych rzeczy i tak stwierdziła, że to jest to.Natalia jest android developerem i Hakersem w Trójmieście, gdzie uczy Kotlina trójkę nastolatków. Szeroko pojętymi komputerami interesowała się od zawsze, ale nigdy nie myślała, żeby zająć się tym zawodowo. Podjęła inny kierunek rozwoju i dopiero w trakcie branża IT zrobiła się bardziej popularna. Natknęła się na kurs programowania online w jednej z amerykańskich szkół. Zaczęła sama dla siebie, udało jej się zdobyć stypendium od Google i skończyła dwa 9-miesięczne kursy. Na dobre stała się częścią świata IT.Według raportu Bulldogjob 2020, 75% programistów swojego głównego języka nauczyło się samodzielnie z książek, darmowych kursów i materiałów online. Edukacja na własną rękę to popularna metoda, ale nie jedyna. Jaki sposób nauki warto wybrać – samodzielnie z dostępnych materiałów, pójść na studia czy wykupić konkretny kurs? Kuba jest software developerem – samoukiem, a po godzinach także Hakersem – jako wolontariusz Fundacji Sarigato już drugi rok uczy programowania potrzebujące dzieciaki w Krakowie. Sam jako dziecko miał szczęście do nauczycieli od informatyki: najpierw w podstawówce, potem w gimnazjum. W liceum, z potrzeby znalezienia dodatkowych pieniędzy, trafił na pierwsze zlecenie związane z programowaniem i na poważnie zaczął się tego uczyć.
Torebka zgubiona w szkolnych murach wydawała się być nie do odzyskania przez uczennicę. Wszystko zmieniło się ponad 60 lat później, kiedy nagle stało się coś zupełnie niewiarygodnego… Ta historia ma zwieńczenie jak z filmu! Kobieta myślała, że straciła ją na zawsze. Ponad 60 lat później torebka została odnaleziona przez całkowity przypadek w miejscu, w którym nikt się tego nie spodziewał. Sprawa trafiła na Facebooka i dzięki temu szybko udało się ustalić kto jest jej właścicielką/
Szkoła, w której kadra nauczycielska ogłosiła zmiany w obowiązującym do tej pory dresscodzie wywołała w sieci istne poruszenie. Jedna z absolwentek placówki utworzyła na Facebooku wydarzenie, które ma być protestem przeciwko nowym zasadom ubioru, które uczniowie poznali w trakcie jednego z apeli. Słowa, które padły z ust dyrekcji poruszyły internautów. Żywa dyskusja i komentarze wydawały się nie mieć końca. Ekspresja i indywidualny sposób wyrażania siebie ma być jedną z tych rzeczy, która pomaga przetrwać okres dorastania i nastoletniego buntu. Tak przynajmniej twierdzą uczniowie liceum w Rzeszowie, których wkrótce czeka prawdziwa rewolucja w obowiązującym dotąd statucie. Poglądów tych zdecydowanie nie popiera kadra nauczycielska, która zaprezentowała uczniom zalecenia dotyczącego dresscodu. Słowa dyrekcji wywołały w sieci burzę.
Rodzice, którzy zobaczyli klasówkę z matematyki swojego dziecka, byli zdumieni. Nauczycielka postanowiła bardzo ostro ocenić ich dziecko. Udostępnione przez małżeństwo zdjęcie testu wywołało burzę w komentarzach. Szkoła podstawowa to czas, który potrafi być bardzo stresujący dla dzieci, które nie wiedzą, że to dopiero wstęp do prawdziwego życia. Rodzice dziewczynki nie mogą zrozumieć tego, że nauczycielka postanowiła bardzo ostro ocenić ich dziecko, które było podłamane surową oceną. Gdy internauci zobaczyli zdjęcie, wywiązała się gorąca dyskusja.
Rodzice czasami muszą po prostu złapać się za głowę, kiedy dzieci zaprezentują im kolejne zadanie domowe, którego rozwiązanie wydaje się bardzo ciężkie nawet dla nich, wykształconych ludzi. Po raz kolejny pojawia się pytanie o to, czy dawanie dzieciakom tak skomplikowanych przykładów jest uzasadnione. Cztery osoby z tytułem magistra poległy – napisała mama na Facebooku. Bardzo często w przypadku matematyki spotykamy się z opiniami, że ta wiedza jest nieprzydatna, że w przyszłym życiu do niczego jej nie użyjemy, że ma na celu jedynie torturowanie uczniów. Tak jednak zazwyczaj sądzą sami uczniowie. Kiedy podobne protesty zaczynają zgłaszać rodzice, nie można nie zatrzymać się nad takim przypadkiem na dłuższą chwilę.
Dziecko uczęszczające do 4 klasy szkoły podstawowej potrafi rozwiązać to zadanie. Większość osób jednak ma z nim problem! Sprawdź, czy znasz prawidłowy wynik. Jeżeli sobie poradzisz, jesteś geniuszem! Zadanie, które nie jednej osobie spędziło sen z powiek pojawiło się na Kwejku. Okazało się, że pochodzi ono z podręcznika 4-klasisty, a ponoć 96% ludzi nie jest w stanie go rozwiązać! Jak to możliwe? Równanie wzbudziło takie emocje, że o jego rozwiązanie i wyjaśnienie pokusili się studenci, a nawet pewien doktor inżynier! Znasz prawidłowy wynik zadania, z którym radzi sobie dziecko z podstawówki?
Mama, zobaczywszy zeszyt swojej córeczki, nie potrafiła ukryć swojego wzburzenia. Jej dziecko przyniosło do domu uwagę od nauczycielki, która wprawiła kobietę w osłupienie. Po czyjej stronie leży wina? Lekcje matematyki to dla wielu osób prawdziwa trauma czasów szkolnych. Trudne klasówki z zawiłymi równaniami, oraz stres wszystkich humanistów podczas matury to coś, do czego wiele osób nie chce wracać. Własny stres to jedno, ale co robi się, gdy twoje dziecko wraca do domu z buzią czerwoną od płaczu? Mama mocno przytuliła córkę i zapytała, co się stało…
Chłopiec dostał uwagę od katechety. Podczas lekcji religii wpis trafił do zeszytu, który dziecko musiało pokazać mamie. Jej odpowiedź jest powalająca, choć z pewnością nie wszystkim się spodoba. Niektórzy internauci uznali, że ma stuprocentową rację, ale część z nich zastanawia się, czy to dobra metoda wychowawcza. Kiedy chłopiec wrócił do domu, jego mama przeczytała uwagę od katechety. Kobieta nie zareagowała tak, jak podejrzewał nauczyciel. Zamiast przeprowadzić z synem poważną rozmowę, odpisała na tej samej kartce. Jej słowa z pewnością nie były łatwe do przełknięcia.
Dziewczyna wbrew wszystkim znajomym zaprosiła na bal kolegę z zespołem Downa. Sądziła, że dobry uczynek sprawi jej i koledze zwykłą przyjemność, ale nigdy nie przewidziałaby, co stanie się tego wieczoru. Historia jest tak niewiarygodna, że sama długo nie mogła w to uwierzyć. Kylie to dziewczyna, która miała dość okrutnych żartów z kolegi. Daniel miał zespół Downa, a tygodnie przed szkolnym balem były dla niego bardzo trudne. Dzięki nastolatce wszyscy szybko przekonali się, że dobre serce i zwykła życzliwość znaczą naprawdę wiele.
Zakonnica wręczyła 6-letniej Julce liścik tuż po lekcji religii. Kobieta zaznaczyła, że dziewczynka musi dać go jak najszybciej swojej mamie. Kiedy matka 6-latki przeczytała treść wiadomości od zakonnicy, była wściekła. Od razu pojechała do szkoły, by wszystko wyjaśnić. — Wszystko, co robimy, robimy dla naszego dziecka — napisała Karolina. — Postanowiliśmy, że zmienimy nasze życia tak, by być dla niej, jak najlepszymi rodzicami. Posłaliśmy ją na religię, bo chciała chodzić na lekcje z nowymi koleżankami, a nie siedzieć w tym czasie w świetlicy. Nie spodziewałam się, że stanie się coś takiego — wyznaje oburzona mama. Czarę goryczy przelał liścik, który dała jej córce zakonnica.
Córka pewnego mężczyzny napisała niepokojący list. Kiedy ojciec przypadkiem go odkrył prawda okazała się fatalna. Mężczyzna nie miał innego wyjścia, jak zadzwonić po policję. 18-letnia córka przez nieuwagę zostawiła w swoich rzeczach list, który przeczytał jej ojciec. Mężczyzna nie mógł uwierzyć, że jego ukochana córeczka mogłaby napisać tyle okrutnych słów. Wykonał telefon na policję z ciężkim sercem, wiedział, że robi dobrze.
Zadanie domowe przerosło nie tylko młodego ucznia, ale również jego rodziców i wszystkich Internautów. Jak jeden mąż zadajemy sobie proste pytanie, przyglądając się temu pozornie prostemu zadaniu: co autor miał na myśli? Niestety jak na razie nikomu nie udało się zaproponować odpowiedzi na to pytanie, na którą wszyscy by się zgodzili. Niestety czasami okazuje najprostsze zadania bywają najtrudniejsze. Najczęściej dzieje się tak, ponieważ ich autor zakłada, że jego zamysł jest na tyle oczywisty, że każdy domyśli się, na co dokładnie powinien zwrócić uwagę. Niestety, rzadko kiedy tak się dzieje i zazwyczaj jedyne co wynika z takiej sytuacji to powszechne skonsternowanie. Tak właśnie stało się, kiedy 8-latek przyniósł do domu zadanie domowe, przez które jego rodzice złapali się za głowy.
Mama Julki niedawno przeprowadziła się do małej miejscowości wraz z córką i mężem. Postanowili, zamiast oddawać się pracy, przeznaczyć więcej czasu i energii na życie rodzinne. Kobieta z całego serca starała się, żeby ta zmiana była dla Julki jak najlepsza. Nie spodziewała się, że to w szkole stanie się coś, co sprawi, że dziewczynka po raz pierwszy od przeprowadzki wróci do domu z płaczem. — Wszystko, co robimy, robimy dla naszego dziecka — napisała Karolina. — Postanowiliśmy, że zmienimy nasze życia tak, by być dla niej, jak najlepszymi rodzicami. Posłaliśmy ją na religię, bo chciała chodzić na lekcje z nowymi koleżankami, a nie siedzieć w tym czasie w świetlicy. Nie spodziewałam się, że stanie się coś takiego — wyznaje oburzona mama.
Dziecko do sprawdzianu z tabliczki mnożenia podeszło w stu procentach nauczone… tabliczki mnożenia. Najwyraźniej jednak ani uczeń, ani rodzice nie byli świadomi, że nauczycielce chodziło o coś zupełnie innego. Sprawdzian z matematyki, ku oburzeni rodziców, został oceniony na trzy, chociaż wszystkie udzielone odpowiedzi były prawidłowe. Powiedzmy sobie szczerze, zazwyczaj kiedy dziecko dostaje tróję ze sprawdziany, jest to dosyć czytelny sygnał, że po prostu było do niego nieprzygotowane. Jednak w tym wypadku trudno przyznać nauczycielce rację, chociaż są osoby, które się z nią zgadzają. Czy jednak nauka matematyki naprawdę powinna polegać właśnie na tym?
Nauka dziecka jest bardzo ważna dla jego przyszłości, jednak to nie godziny spędzone nad książkami i tony prac domowych powinny wpływać na ich wyniki w szkole. Istnieje rewelacyjna metoda, która stosowana jest w wielu krajach na świecie, ale niestety nie w Polsce. W nauce bardzo istotną rolę odgrywają nauczyciele, tak naprawdę to od nich zależą wyniki dzieci. Godziny, spędzone na ślęczeniu nad książkami, liczne prace domowe, które sprawiają że nawet w domu dziecko nie ma chwili wolnego nie wpływają na wyniki dzieci aż tak bardzo, jak praca nauczycieli. To od nich zależy, czy dziecko zrozumie temat, albo czy zainteresuje się przedmiotem.
Zdjęcie klasowe, którym pragniemy się z wami podzielić, najprawdopodobniej przejdzie do historii najlepszych fotografii, wykonanych na szkolnej ławce. Na pierwszy rzut oka wydaje się zupełnie normalne. Jednak twoje myślenie zupełnie się zmieni, gdy zobaczysz je w całości. Fotografie wykonywane w szkole to pamiątka na całe życie. Nawet po wielu latach wracamy do nich z ogromną chęcią, wspominając cudowną młodość. Dzięki nim z łatwością dostrzec możemy nie tylko upływający czas, ale również zmieniającą się modę i ludzi. A to zdjęcie w sieci stało się prawdziwym hitem.
Szkoła ta na czele z dyrekcją i gronem pedagogicznym doznała prawdziwego szoku. Nic dziwnego, że cała sprawa w sieci odbiła się tak szerokim echem. A wszystko za sprawą nazwiska, które pojawiło się w księdze wejść. Nie ulega wątpliwości, że najgorsze dopiero przed nimi. Zarząd Szkoły Podstawowej nr 21 w Katowicach-Podlesiu wraz z rozpoczęciem nowego roku wprowadził nowy, innowacyjny pomysł. Chodzi o księgę wejść, która od dłuższego czasu jest obiektem wielu komentarzy. Ich entuzjastyczne podejście do sprawy zmieniło się, kiedy na liście osób zobaczyli nazwisko, które nigdy nie powinno się tam znaleźć.
Uczennica szkoły podstawowej wróciła do szkoły z jedynką w zeszycie od religii. Jej mama nie mogła zrozumieć, co się stało. Na tych zajęciach dzieci nie były jeszcze nigdy odpytywane z wiedzy, a kobieta nie mogła uwierzyć, że jej córeczka była niegrzeczna. Maja zawsze jest wzorem posłuszeństwa, poza tym, jest troszkę nieśmiała. Kiedy jej mama poznała powód, nie mogła powstrzymać wściekłości. Kiedy Agnieszka posłała córkę do przedszkola, zastanawiała się, czy wypisywać ją z religii. Kobieta dużo się nasłuchała o tym, jacy potrafią być katechecie i nie chciała na to narażać dziecka. Jednak dziewczynka musiałaby wtedy godzinę siedzieć sama w świetlicy, bo ta mała szkoła nie oferuje w tym czasie zajęć z etyki. Katechetka wydawała się przyjemną kobietą, więc Agnieszka zaryzykowała. Teraz pluje sobie w brodę.
Córka Moniki wróciła do domu ze szkoły bardzo roztrzęsiona. Kobieta nie potrafiła wydobyć od dziewczynki, co dokładnie się wydarzyło, więc była tym bardziej zaniepokojona. W końcu dziewczynka wyznała, cała zalana łzami, że na lekcji religii ksiądz kazał im oglądać bardzo drastyczny film o aborcji. Najwyraźniej dyrekcja nie miała wobec tego pomysłu żadnych zastrzeżeń. Monika była bardzo zaniepokojona, gdy jej ośmioletnia córeczka wróciła do domu cała zapłakana. W dodatku, dziecko nie potrafiło wytłumaczyć, co właściwie stało się, żeby doprowadzić ją do takiego stanu. — Emilka wciąż ma koszmary. To jest po prostu znęcanie się nad dziećmi — mówi oburzona Monika. Chce pozwać szkołę.
Nauczyciel to niezaprzeczalnie zawód ciężki i potrzebny. Jednak, niestety, często niedoceniany. Szczególnie przez uczniów, którzy, jak to ludzie młodzi, często mają postrzeganie świata dosyć płytkie i do tego zero-jedynkowe. Jednak ci przekroczyli granicę, nazywając swoją nauczycielkę nieudacznikiem z powodu jej niskich zarobków. Kobieta, która napisała list do redakcji portalu papilot.pl, uważa że jest nauczycielką z powołania. Kocha uczyć i uważa, że to ważna misja. Jednak czuje się kompletnie niedoceniana, czy to przez rodziców, czy przez rządzących. Dlatego też słowa ucznia zabolała ją szczególnie mocno. — Wróciłam do domu, ledwo zamknęłam drzwi i najnormalniej w świecie się rozpłakałam. Z bezsilności — napisała Dagmara.
Mama wrzuciła do sieci zdjęcie paragonu po zakupienie obowiązkowych podręczników dla swojego dziecka. Suma, która znalazła się na paragonie, jest niebotyczna, a jak mówią komentujący: takie kwoty to standard. Co mają w takim razie zrobić rodzice, którzy mają więcej, niż jedno dziecko, w sytuacji, w której nie ma możliwości kupienia używanych podręczników? W związku z najnowszą reformą edukacji, rocznik zaczynający właśnie szkołę średnią nie ma możliwości zakupu używanych książek. W dodatku, o ile książki dla szkoły podstawowej zapewnia państwo, rodzice starszych dzieci są pozostawieni sami sobie. Teoretycznie istnieje program „Dobry start” potocznie nazywany „wyprawką+” lub „300+”, ale właśnie: to tylko 300 złotych. A więc nawet nie jedna trzecia potrzebnej kwoty.