Nowe, zatrważające szczegóły przeszłości Kaźmierskiej
Światło dzienne ujrzała trzecia część reportażu o przeszłości Dagmary Kaźmierskiej. Bernadetta, pracownica celebrytki, nie mogła opuścić agencji towarzyskiej za darmo. Jej partner usłyszał groźby, które powstrzymały go przed pójściem na policję. To ostatnia część serii portalu “Goniec”.
Bernadetta chciała opuścić agencję Kaźmierskiej
Portal “Goniec” prawie dwa tygodnie temu rozpoczął serię reportaży dotyczących przestępczej działalności Dagmary Kaźmierskiej. Ujawnione szczegóły sprawiły, że celebrytka została wymazana ze stacji telewizyjnych, z którymi do niedawna współpracowała. Dziś światło dzienne ujrzała trzecia, ostatnia część dziennikarskiego śledztwa. Tym razem dotyczy historii Bernadetty, która chciała opuścić przybytek i zacząć normalne życie. Kobieta była niesprawiedliwie wynagradzana przez Kaźmierską, a Henryk B. stosował na niej przemoc fizyczną.
Podczas pracy w agencji towarzyskiej poznała Leszka, emerytowanego budowlańca. Para wymieniła się numerami telefonów i utrzymywała kontakt. Udawało im się nawet spotkać i opuścić miejsce pracy Bernadetty na kilka godzin. Narodziło się pomiędzy nimi uczucie. Tymczasem Henryk B., po tym, jak kobieta upiła się do nieprzytomności, wyrzuca ją z budynku i potrąca 1500 złotych z wynagrodzenia. Przemoc, której się dopuścił później, sprawiła, że kobieta zaczęła na poważnie myśleć o ucieczce.
Miszczak w końcu zabrał głos w sprawie Kaźmierskiej. "Dagmara jest chora" Węgiel przegrała przez Kaźmierską? Internautka: "Źle, że popierałaś"Próbowałam potem wejść do agencji przez okno w dachu. Zobaczył to Henryk B. i w chwili, gdy byłam już na parapecie, on wypchnął mnie i w efekcie spadłam. Byłam cała potłuczona, obolała, miałam zdartą skórę na plecach. Około tygodnia nie mogłam pracować. Heniek się wystraszył i wpuścił mnie do klubu - zeznawała pracownica Dagmary Kaźmierskiej.
Opuszczenie agencji towarzyskiej nie było łatwe
Pewnego lata Bernadetta zadzwoniła do Leszka i poprosiła go, aby po nią przyjechał. Tak też zrobił, a w ślad za kobietą poszedł Henryk B. i inny mężczyzna. Zaczęli jechać za samochodem prowadzonym przez budowlańca, ostatecznie wyprzedzili go i zajechali drogę. Próby ucieczki nie zdały egzaminu, ostatecznie pracownicy agencji towarzyskiej wsiedli do auta Leszka.
Heniek zadał mi pytanie: »Czy to ładnie wykradać panienki, czyjąś pracę i zarobek?«. Nie wiem, co mu odpowiedziałem. Byłem przerażony. On się do mnie odzywał w sposób bandycki. Ten drugi nic nie mówił. Heniek powiedział do mnie tak: »Wziąłeś tą dziewczynę, to teraz dawaj mi 500 zł i możesz z nią jechać w chuj«, a jak nie to »nie poznam swojego samochodu«. Wrzeszczał i cały czas kopał w oparcie mojego fotela - zeznawał mężczyzna.
Oddał im 100 złotych, które miał przy sobie, Henryk B. przywłaszczył sobie również jego dowód osobisty. Miał to być zastaw na poczet uregulowania długu. Następnego dnia powrócili do przybytku Dagmary Kaźmierskiej, aby odzyskać dokument Leszka i opuścić agencję towarzyską na zawsze. Nie było to jednak takie proste.
ZOBACZ TEŻ: Kaźmierska nagle się odezwała. Zabrała głos w sprawie finału TzG
Mężczyzna musiał zapłacić haracz za pracownicę Dagmary Kaźmierskiej
Gdy dotarli na miejsce, ani szefowej, ani Henryka B. nie było na miejscu. W tym samym czasie najprawdopodobniej siostra Bernadetty zadzwoniła do Dagmary Kaźmierskiej i przekazała jej informację o zaplanowanej ucieczce z agencji. Po pewnym czasie oboje wchodzą do budynku. Leszek zapłacił pozostałą kwotę mężczyźnie, Babsi zaczęła się pakować.
[…] powiedziałem, by oddał mój dowód osobisty. Na to Heniek odpowiedział do mnie tak: »to pierwszą sprawę mamy załatwioną, a teraz jest druga sprawa«. Zapytałem się, o co mu chodzi. »Bernadetta odchodzi z tobą, to jak mam cię potraktować? Normalnie czy ulgowo? Na ile cię stać? Bo normalnie to kosztuje pięć tysięcy« - opowiadał Leszek Sz w toku śledztwa.
Henryk B. na protesty zareagował agresją. Zapowiedział, że wie, gdzie mieszkają rodzice mężczyzny. Groził, że jeśli Leszek nie zapłaci haraczu, ”połamie jego staremu nogi i ręce”. W pewnym momencie głos zabrała również Dagmara Kaźmierska. Oprócz licznych wulgaryzmów i obelg powiedziała do mężczyzny: "Nie chcę cię, śmieciu, więcej tu widzieć".
Po dłuższej kłótni i szamotaninie haracz został obniżony do dwóch tysięcy złotych. Leszkowi i Bernadetcie nie udało odzyskać dowodu osobistego. Wyjechali z agencji towarzyskiej przerażeni, obawiając się jednak pójścia na policję. Groźba zrobienia krzywdy rodzicom mężczyzny była zbyt realna. Po pewnym czasie wyjeżdża za granicę, aby zarobić pieniądze. Kobieta powraca wtedy do klubu Dagmary Kaźmierskiej. Tu jej historia się urywa.