Tego projektu nie dało się zrealizować. Zmiana planów w trakcie remontu
Remont tego budynku w programie “Nasz Nowy Dom” postawił przed ekipą wiele wyzwań. Architektka Marta Kołdej nie mogła się pogodzić ze zmianą planów. Wiesław Nowobilski musiał ją przekonywać, że jest to projekt nie do realizacji.
Historia tej rodziny poruszyła Elżbietę Romanowską
Natalia, Dawid i ich synek Artur mieszkają w Tomaszowie Mazowieckim. Parę połączyła między innymi trudna przeszłość, z której postanowili wybudować rodzinę pełną miłości. Wtem u najmłodszego jej członka wykryto poważną chorobę. Ze względu na nowotwór oka Artur przeszedł chemioterapię, ale wciąż istnieje obawa, że będzie trzeba amputować mu chory organ. Radością nie napawają również warunki mieszkaniowe, w jakich żyje trzyosobowa rodzina.
Para wraz z synem zamieszkuje dom po babci Dawida, która zmarła trzy lata temu. Ze starego pieca wydziela się dym, a ściany pokrywają wilgotne plamy. Elektryka również zasługuje na remont, raz już doszło do pożaru. Zimy są wyjątkowo niesprzyjające ze względu na słabe docieplenie budynku. Elżbieta Romanowska, gospodyni programu “Nasz Nowy Dom”, bardzo poruszyła się historią młodej rodziny. Zdecydowała się im pomóc i podjęła decyzję o przeprowadzeniu remontu.
Remont w programie "Nasz Nowy Dom" nie był łatwy
Gdy ekipa remontowa weszła do budynku i zaczęła planować prace, od razu było wiadomo, że nie będzie łatwo. Architektka Marta Kołdej nazwała przedsionek “stanem surowym”, a Wiesław Nowobilski podsumował stan bezpieczników jednym słowem: tragedia.
Ten dom na pierwszy rzut oka wygląda nieźle, ale ja bym tak nie śpiewała od samego początku, nie ma budynek w ogóle ocieplenia, więc będzie walka z wilgocią - tłumaczyła architektka Marta Kołdej.
Po wstępnych oględzinach ekipy programu “Nasz Nowy Dom” okazało się, że w rogach pomieszczeń rozwijał się już grzyb. Dodatkowo w letnich miesiącach przez podłogę do wnętrza budynku przedostawały się owady. Kobieta odpowiedzialna za projekt wnętrza postanowiła podejść do sprawy bardzo ambitnie, nie spodziewała się jednak, że nie wszystkie jej plany zostaną zrealizowane.
ZOBACZ TEŻ: “Ryczę jak bóbr”. Dawno żadna historia tak nie wstrząsnęła widzami NND
Architektka musiała pójść na kompromis
Marta Kołdej chciała wyburzyć dużą część ścian, aby zapewnić rodzinie przestrzenne wnętrze. To spotkało się z wyraźnym oporem Wiesława Nowobilskiego, który podkreślił, że taki projekt nie może być zrealizowany.
Jeśli będziemy kuć, to wszystko będą drgania, boję się, żeby to nie pękało gdzieś dalej - stwierdził kierownik budowy.
Architektka początkowo była nieugięta i nalegała, aby powiększyć pomieszczenia. Gdyby ekipa programu “Nasz Nowy Dom” zrealizowała jej projekt, duża przestrzeń budynku bez podparcia stropu mogłaby zagrażać mieszkańcom. Aby udowodnić Marcie Kołdej swoją słuszność, Wiesław Nowobilski poszedł z nią na strych. Okazało się, że sufit ma zaledwie siedem centymetrów grubości. Ostatecznie musiało dojść do kompromisu.
Umówmy się, strop siedem centymetrów to jest dramat. No dobrze, to już wiemy.