Śmiertelnie chora aktorka żąda od byłego męża alimentów. Zdradzał ją i korzystał z pieniędzy
W życiu słynnej aktorki od jakiegoś czasu rozgrywa się koszmar. Zachorowała na raka, a jej stan pogarsza się z dnia na dzień. Co gorsza, środki potrzebne na leczenie, zaczęły się drastycznie kurczyć. Artystka zaczęła wyprzedawać swój majątek, by móc związać koniec z końcem. Podczas gdy chorowała, niewierny mąż zdradzał ją i ani myślał wspomóc finansowo. Jaki finał będzie miała ta przykra sprawa?
Słynna aktorka walczy z rakiem. Niedawno rozstała się z mężem
Shannen Doherty jest znana na całym świecie dzięki roli Brendy Walsh w serialu "Beverly Hills, 90210". Mimo iż produkcja była emitowana w latach 90., na stałe zapisała się w pamięci widzów, którzy chętnie oglądali aktorkę także w remake'ach serialu. Niestety w ostatnim czasie kariera Doherty niemal zupełnie wyhamowała. Wszystko przez bezwzględną chorobę, na którą zapadła — rak piersi. Ten najpierw zaatakował jej pierś, w wyniku czego a ktorka przeszła mastektomię, chemioterapię i radioterapi ę. Po tym wszystkim nowotwór jednak powrócił, tym razem atakując węzły chłonne i mózg. Lekarze nie kryją, że jej stan jest i bardzo ciężki, a samej artystce nie dają wiele czasu.
Mogłoby się wydawać, że w tym dramacie aktorkę będą wspierać bliscy. Niestety, oprócz choroby, Doherty ma na głowie rozwód ze swoim byłym ukochanym, Kurtem Iswarienko. Jak zasugerowała, powodem rozpadu ich małżeństwa są zdrady, których ten się dopuszczał. Mężczyzna miał związać się ze swoją agentką, podczas gdy w tym samym czasie jego żona walczyła o życie. Kulisy tej sprawy są porażające.
Gwiazda serialu "Beverly Hills, 90210" chce zawalczyć o alimenty
Shannen Doherty walczy z nowotworem, choć jest to bardzo trudny i nierówny bój. Niestety wszystko wskazuje na to, że jej szanse na wyzdrowienie są bardzo nikłe. Mimo to aktorka podjęła się leczenia, które ma wydłużyć jej życie. To jest bardzo kosztowne, a artystce powoli kończą się oszczędności. Sytuacja jest o tyle trudna, że choćby chciała, nie jest w stanie podjąć się pracy na planie zdjęciowym. W dodatku jej jedyny zarobek, czyli tantiemy za produkcje telewizyjne, w których występowała wcześniej, zaczynają się drastycznie kurczyć.
Dziś zarabiam jedynie z tantiem za pracę, jaką wykonywałam przed ślubem. Dowiedziałam się właśnie, że serial "Czarodziejki" z końcem lipca tego roku przestanie być publikowany na dużych platformach streamingowych, w związku z czym mój dochód drastycznie zmaleje – tłumaczy Doherty w dokumentach, do których dotarły zagraniczne media.
W tej trudnej sytuacji aktorce nie pozostało nic innego, jak poprosić o pomoc byłego już męża. Ten nigdy nie wydawał się skory do wspierania jej. Gdy rozpoczęła walkę z chorobą, on, zamiast trwać u jej boku, związał się ze swoją agentką. W obliczu tych faktów aktorka postanowiła wejść na drogę sądową i zawalczyć o alimenty.
ZOBACZ TEŻ: Ciała aktorki przez długi czas nikt nie odebrał z kostnicy. Co z pogrzebem?
Łamiące wieści o Shannen Doherty. Aktorka zaczęła wyprzedawać swój majątek
Aktorka postanowiła postarać się o alimenty ze względu na sytuację materialną swojego byłego męża. Twierdzi, że Kurt Iswarienko dysponuje niemałym majątkiem, którego nawet nie ukrywa. Prowadził wystawny styl życia zarówno przed, jak i po rozwodzie.
Chociaż ja nie mogłam pracować, ponosząc wygórowane koszty leczenia nieobjęte ubezpieczeniem i poddając się eksperymentalnym terapiom w nadziei przedłużenia mojego życia, Kurt korzystał z samolotu, wydając tysiące dolarów w spa, u jubilera, i Gucci'ego, na loty ze swoja "agentką", twierdząc jednocześnie, że nie ma wystarczających środków, aby mnie utrzymać – tłumaczy Doherty.
Dodaje, że jej były partner nigdy nie opłacał "żadnych tymczasowych alimentów na rzecz współmałżonka". Nie wspierał jej także w walce z chorobą. Dopóki sąd nie ogłosi decyzji w tej sprawie, artystce nie pozostało nic innego, jak spróbować w jakiś inny sposób zyskać pieniądze. W tym celu zaczęła wyprzedawać swój majątek. Argumentuje to tym, że chce zdobyć środki niezbędne do życia, a przy okazji pomóc swoim bliskim, by nie musieli martwić się pozbywaniem jej rzeczy po śmierci.