Po latach Piechociński wyjawił, jaki naprawdę miał stosunek do kobiet
Jan Piechociński przez lata był uważany za łamacza kobiecych serc. Taki wizerunek dała mu tytułowa rola w produkcji “Och, Karol”. Po latach okazało się, jak naprawdę wyglądały jego kontakty z kobietami. Jedna cecha aktora była szczególnie wyraźna.
Jan Piechociński uchodził za prawdziwego amanta
Ogólnopolską rozpoznawalność dała mu tytułowa rola w produkcji Romana Załuskiego “Och, Karol”. To tam ukształtował się jego wizerunek przystojnego łamacza kobiecych serc . Na ekranie, posiadający kilka kochanek żonaty mężczyzna nie mógł opędzić się od zainteresowania przedstawicielek płci żeńskiej. Po wykreowaniu roli Karola Jan Piechociński w pewnym sensie przeniósł ją do swojego życia codziennego.
Gdybym powiedział, że nie miałem [powodzenia u kobiet przyp. red.] - to bym skłamał, ale gdybym powiedział, że to było jakieś nadzwyczajne powodzenie, że nie mogłem wyjść na ulicę, bo kobiety rzucały się na mnie - to też bym skłamał. Jak mawiają meteorolodzy: mieściłem się w górnej strefie stanów średnich - twierdził w rozmowie z “Życiem na gorąco”.
Miał mnóstwo fanek, które widziały w nim amanta z tytułowej roli słynnej komedii . Jego charyzma i błyskotliwość sprawiły, że kobiety uznały go za nową polską supergwiazdę. Podobno otrzymywał od nich nawet propozycje ślubu . Jak się jednak okazało, tak charakterystyczna postać jak Karol Górski z filmu Załuskiego przekreśliła Piechocińskiemu szanse na inne duże role. Według reżyserów nie byłby w nich autentyczny .
Jan Piechociński miał problemy finansowe
Od tamtej pory udawało mu się zagrać przede wszystkim małe role i epizody , na lata musiał zapomnieć o prawdziwie dużym ekranie. Doszło nawet do tego, że wyjechał z Polski, aby móc zarobić na chleb. Stało się to po czterech latach braku zatrudnienia w branży filmowej . Jan Piechociński znalazł się w Szwecji, gdzie pracował jako malarz.
To ponownie Roman Załuski zapewnił mu powrót do aktorstwa. Reżyser zatrudnił go przy “Komedii małżeńskiej”, która ponownie otworzyła mężczyźnie drzwi do świata filmu . Jego następną dużą rolą była ta w “Klanie”, gdzie od lat kreuje postać Feliksa Nowaka. Do produkcji, która niemal przekreśliła jego karierę, powrócił w drugiej części. W “Och, Karol 2” zagrał w końcowej scenie… księdza .
ZOBACZ TEŻ: Tylko u nas: Maria Winiarska reaguje na narodziny wnuczki. “Ja nie wiedziałam”
Tak Jan Piechociński radził sobie z kobietami
Mit rozkochującego w sobie amanta urósł do tak potężnej rangi, że przez lata nikt nie wyobrażał sobie aktora w innej roli . Okazuje się jednak, że w życiu prywatnym jego kontakty z kobietami nie były tak łatwe, jak w słynnej komedii romantycznej. Jedną z silnych cech Jana Piechocińskiego od lat była nieśmiałość .
Fakt, kiedyś byłem chorobliwie wręcz nieśmiały i wstydliwy. Uważam, że aktorstwo pozwoliło mi przełamać w sobie te cechy - mówił dla “Życia na gorąco”.
Jego umiejętności nawiązywania kontaktów z potencjalnymi partnerkami przez lata nie były na zbyt zaawansowanym poziomie . Każdą interakcję planował z wyprzedzeniem.
Chcąc umówić się z dziewczyną, traciłem miesiąc. Jeżeli już się na to zdecydowałem, trzy godziny układałem w głowie dialogi. Pamiętam, że były dziewczyny, do których w ogóle bałem się podejść i cokolwiek powiedzieć. Strasznie bałem się dziewczyn! - dodał w tej samej rozmowie.