Masowe zwolnienia z DDTVN odbiły piętno na Kalczyńskiej. Ciągnie się to za nią do dziś
Anna Kalczyńska była w gronie dziennikarzy, którzy w poprzednim roku z dnia na dzień pożegnali się z programem “Dzień Dobry TVN”. Dopiero teraz w wywiadzie, którego udzieliła Annie Wendzikowskiej, zdradziła, jak duża była to dla niej trauma. Jak sobie z tym poradziła?
Anna Kalczyńska rok temu straciła pracę w "Dzień Dobry TVN"
Minął już niemal rok od personalnych roszad w śniadaniówce stacji TVN. Z “Dzień Dobry TVN” pożegnała się wówczas m.in. Agnieszka Woźniak-Starak, Małgorzata Rozenek-Majdan czy Anna Kalczyńska.
Jak się okazuje, dla tej ostatniej strata pracy i to tak nagła okazała się być dużą traumą. Teraz w rozmowie z inną byłą gwiazdą tej telewizji Kalczyńska zdecydowała się powiedzieć prawdę. Jak to wszystko na nią wpłynęło? Radzi sobie coraz lepiej.
Anna Kalczyńska opowiedziała o zwolnieniu z TVN
Jak się okazuje, rozstanie z programem “Dzień Dobry TVN”, któremu Anna Kalczyńska poświęciła wiele lat swojego życia, było dla niej traumatyczne.
Dużo negatywnych rzeczy niestety przyniosło, nie mogę powiedzieć, że się tak otrząsnęłam od razu, wręcz przeciwnie, naprawdę spotykało mnie dużo sympatii, ale nie wiadomo jak na nią zareagować - zdradziła Anna Kalczyńska.
Przyznała, że w ogóle nie była przygotowana na to, co się stało. Strata pracy była jednak dla niej ważną lekcją.
Ale cały czas ją odrabiam, nie mogę powiedzieć, że ją już mam za sobą – dodała.
Jak dziennikarka poradziła sobie z tym doświadczeniem?
Kalczyńska mówi, jak sobie poradziła ze stratą pracy
W rozmowie z Anną Wendzikowską, Kalczyńska przyznała, że chociaż nagła strata pracy była dla niej wtedy bardzo trudna, po czasie, jaki minął, zrozumiała, że zwolnienie przyszło w dobrym momencie. Dziennikarka mimo, że nie do końca wierzyła w to, że zostanie zwolniona, podświadomie to przeczuwała.
To nie była rewolucja. Ta sytuacja w naszym programie się zmieniała i ona ewoluowała. To nie było tak, że miałam 10 dyżurów w miesiącu i nagle tąpnięcie, nie mam nic. Nasz zespół się powiększał, siłą rzeczy tych dyżurów było mniej. Finalnie pracowaliśmy naprawdę niewiele - wyjaśniła.
Być może właśnie dlatego łatwiej było jej zaakceptować to, co się stało.