Katarzyna Grochola w szpitalu przeżyła coś nie z tego świata. "Nie potrafię tego wyjaśnić"
Katarzyna Grochola dwa razy w swoim życiu wygrała walkę z rakiem. Podczas żmudnej hospitalizacji 66-latka doświadczyła momentu, którego sama nie kwalifikuje jako śmierć kliniczna, jednak objawy były bardzo podobne. W niebywale obrazowy sposób wyjaśniła, co zobaczyła "po tamtej stronie".
Znana pisarka dwa razy pokonała nowotwór
Gdy Katarzyna Grochola pierwszy raz usłyszała okrutną diagnozę , była młodą kobietą. Mimo tego dzielnie stawiła czoła chorobie, a jej determinacja szybko dała efekty. Niestety, odzyskała spokój jedynie na kolejne trzy dekady. 66-letnia pisarka podczas rutynowych badań zleconych przez lekarza pierwszego kontaktu dowiedziała się, że nowotwór znów dał o sobie znać. Po wykonanej tomografii płuc medycy mieli dla niej przykrą wiadomość.
Okazało się, że coś tam siedzi, a potem się okazało, że świeci na dodatek. Ja nie miałam czasu się zastanowić. Pomyślałam sobie: "No dobra. To nie pierwszy rak w moim życiu, ale za to ostatni" - mówiła w "Dzień dobry TVN".
Po konsultacjach z onkologami pilnie udała się do szpitala. Tam wykonano pisarce dwie operacje. Był to trudny czas, jednak siła charakteru pozwoliła jej skonfrontować się z rzeczywistością i jednocześnie nie zatracić pogody ducha. To jednak nie oznacza, że do tego, co zaplanował dla niej los, podchodziła z lekkim duchem. Wręcz przeciwnie, a ta niematerialna terminologia nie jest przypadkiem. Jak wspomina pobyt w szpitalu?
Katarzyna Grochola przeszła śmierć kliniczną? Zdradziła, czego doświadczyła
Katarzyna Grochola długo dochodziła do siebie po operacjach. Czas spędzony w szpitalu, choć ciężki i wymagający samozaparcia, obfitował w pewno wydarzenie, które pacjentka zapamięta na długo. Choć nie była do końca świadoma tego, co widzi, towarzyszące jej wówczas odczucia były wyjątkowe.
Nie ma słów, by w pełni mogłyby to wyrazić. Doświadczyłam harmonii, spokoju i poczucie, że jestem w pełni akceptowana i kochana – ale to tak, jakbym głuchemu opisywała muzykę. Zdaję sobie sprawę, jak to brzmi, ale mam więcej niż pewność, że w tak zwanym "tam" jest po prostu bardzo, bardzo dobrze - rozprawiała na łamach Twojego Imperium.
Autorka powieści o kultowej "Judycie z redakcji" nieco konkretniej podeszła do tego wspomnienia w kolejnym wywiadzie. Wówczas ze szczegółami wyjaśniła, co dokładnie widziała, będąc w stanie podobnym do śmierci klinicznej.
Grochola leżała w szpitalu. Nagle pokazały się jej twarze zmarłych
Katarzyna Grochola bez ogródek zdradziła, że leżąc wyczerpana na szpitalnym łóżku, zaczęła widzieć zmarłych ze swojej rodziny. Widok był bardzo realistyczny. Artystka do dziś nie wie, jak nazwać przeżyte zjawisko.
W drzwiach mojej sali wisiał krzyż, pod nim siedziała ćma, a w drzwiach stali wszyscy zmarli. Ich twarze widziałam tak jak twoją. A jednocześnie widziałam zadrapanie na klamce. (…) Nie potrafię tego wyjaśnić, ale poczułam tak nieprawdopodobne bezpieczeństwo i miłość. To nie ma nic wspólnego z żadnym uczuciem, jakiego kiedykolwiek poznałam - podsumowała w programie "W bliskim planie".
Jak sądzicie, czy uduchowiona Katarzyna Grochola powinna napisać o tym książkę?