Zginął szukając Grzegorza Borysa. Dlaczego właśnie TAM znaleziono ciało Bartka? W ogóle nie powinno go tam być
Sprawa Grzegorza Borysa jest jedną z najmroczniejszych, jakie wydarzyły się w ostatnim czasie. Mężczyzna miał brutalnie zabić swojego 6-letniego synka, a następnie uciec przed policją i popełnić samobójstwo. Na tym jednak nie kończy się tragiczny bilans. W poszukiwaniach Borysa brał udział 27-letni Bartosz Błyskal, który stracił życie w nieszczęśliwym wypadku w zbiorniku wodnym, który przeczesywał. Jakie nowe informacje przekazały w tej sprawie służby?
Tragiczne okoliczności śmierci strażaka, który zginął podczas poszukiwań Grzegorza Borysa
Prokuratura z Trójmiasta zajmuje się obecnie nie tylko śledztwem ws. śmierci Grzegorza Borysa, ale również strażaka-nurka Bartosza Błyskala. 27-latek aktywnie uczestniczył w obławie na poszukiwanego mężczyznę. Gdy policja zawęziła obszar poszukiwań do zbiornika Lepusz w Trójmiejskim Parku Krajobrazowym, strażak znalazł się w grupie osób, które przeszukiwały akwen. Niestety zakończyło się to dla niego tragicznie.
1 listopada Bartosz Błyskala uległ pod powierzchnią wypadkowi, w związku z którym został przewieziony do szpitala. Niestety 27-latka nie udało się uratować. Teraz na temat jego śmierci zaczęły wychodzić nowe fakty. Okazuje się, że mężczyzna nie używał centrali łączności podwodnej, ponieważ była w naprawie.
Tragiczna śmierć w czasie poszukiwań Grzegorza Borysa. Wypłynęły zatrważające szczegółyWiadomo, w jakim miejscu znalazło się ciało strażaka, który zginął podczas poszukiwań Grzegorza Borysa
Ustalono, że przyczyną śmierci Bartosza Błyskala, który zmarł w trakcie poszukiwań Grzegorza Borysa, nie było wbrew pozorom utopienie, a niewydolność krążeniowo oddechowa. Są to jednak dopiero wstępne wyniki sekcji zwłok. Jednak już teraz wiadomo, jakie były okoliczności jego śmierci. Okazuje się, że podczas pracy pod wodą nurek komunikował się z asekurującymi go strażakami za pomocą kabloliny z powierzchnią. Początkowo poprzez dwukrotne pociągnięcie linki informował, że wszystko w porządku, jednak niedługo później kontakt z nim urwał się.
Jak informuje Radio Zet, strażak miał mieć zapas tlenu wystarczający na 20-25 minut, jednak akcja ratownicza, do której natychmiast przystąpili jego koledzy, mogła trwać dłużej. Korzystanie z kabloliny jest starszą metodą komunikacji nurka z powierzchnią, jednak jest dopuszczalne tylko w ściśle określonych warunkach. Co więcej, ciało Bartosza miało znajdować się pod jedną z wysp torfowych. Strażacy zastanawiają się, dlaczego to właśnie tam je odnaleziono.
Strażak, który zginął podczas poszukiwań Grzegorza Borysa, nurkował w wyjątkowo trudnym miejscu
Zbiornik Lepusz, z którego wyłowiono zarówno ciało Bartosza Błyskala, jak i Grzegorza Borysa, jest bardzo niebezpiecznym miejscem do nurkowania. Podczas poszukiwań służby musiały zachować dużą ostrożność.
Takie działanie traktowane jest jak nurkowanie w przestrzeniach zamkniętych i wymaga innych uprawnień, sprzętu i przygotowania – skomentował w rozmowie z TVN24 bryg. Jacek Jakóbczyk, oficer prasowy straży pożarnej w Gdańsku.
Pierwsze sprawdzanie akwenu odbyło się już 20 października, czyli w dniu, gdy rozpoczęły się poszukiwania Grzegorza Borysa. Wówczas strażacy określili to miejsce mianem “ekstremalnie trudnego terenu”. Wiadomo, że nurkowie mieli korzystać ze sprawdzonego, certyfikowanego sprzętu, który został zabezpieczony przez prokuraturę. Funkcjonariuszom ciężko jest jednak wskazać czynnik, który mógł doprowadzić do śmierci Bartka Błyskala.
Nie wiemy, dlaczego tam się znalazł (Błyskal - przyp.red.), z pewnością będzie to wyjaśnianie nie tylko przez prokuratorów, ale również dwie komisje straży pożarnej. Pierwszą powołał komendant miejski, drugą - komendant wojewódzki straży pożarnej – dodał Jacek Jakóbczyk.
źródło: se.pl