Wiadomo, co dalej z mieszkaniem Grzegorza Borysa
Niedługo minie pół roku od tragicznych wydarzeń, które rozegrały się w Gdyni. To tam 4-letni Grzegorz Borys miał w mieszkaniu przydzielonym mu przez Agencję Mienia Wojskowego dokonać zabójstwa swojego 6-letniego syna. Po ponad dwóch tygodniach poszukiwań odnaleziono ciało mężczyzny w Trójmiejskim Parku Krajobrazowym. Wdowa po Grzegorzu Borysie musiała opuścić lokal mieszkalny. Wiemy, co się z nim dalej dzieje.
Grzegorz Borys miał zabić syna w mieszkaniu
Polacy wciąż żyją sprawą z października ubiegłego roku, kiedy w jednym z mieszkań w Gdyni odnaleziono zwłoki 6-letniego chłopca. Dziecko miało mieć rany cięte szyi, a rmf24.pl informowało, że podejrzewany o ten czyn był jego ojciec. W domu został również brutalnie pozbawiony życia pies.
Z ustaleń RMF FM, wynika, że dziś około 10 do Centrum Powiadomienia Ratownictwa zadzwoniła kobieta, która poinformowała, że w mieszkaniu w Gdyni jej mąż zabił ich 6-letniego syna – podaje portal.
44-letni Grzegorz Borys, który miał dokonać zabójstwa dziecka, był czynnym żołnierzem Wojska Polskiego. Natychmiast po zgłoszeniu czynu funkcjonariusze Komendy Miejskiej Policji w Gdyni i Wydziału Kryminalnego KWP w Gdańsku rozpoczęli poszukiwania mężczyzny. Te długo nie przynosiły żadnego rezultatu.
Była policjantka o ranach na ciele Grzegorza Borysa. Od razu zwróciła uwagę na jedno. Świadczy o prawdziwej przyczynie śmierci Sąsiadka Grzegorza Borysa przerwała milczenie. Przekazała zdumiewającą informację!Policjanci robią wszystko, żeby jak najszybciej zatrzymać tego mężczyznę, stąd tak szybka decyzja o publikacji jego wizerunku. Zaangażowane są ogromne siły i środki policyjne. Oprócz policjantów kryminalnych pracują również przewodnicy z psami patrolowo-tropiącymi. Sprawdzamy każde miejsce, każdą informację, która może przybliżyć nas do zatrzymania tego mężczyzny - informowały wówczas służby.
Grzegorz Borys został odnaleziony martwy
Po osiemnastu dniach poszukiwań zlokalizowano zwłoki mężczyzny na terenie Trójmiejskiego Parku Krajobrazowego. Prokuratura potwierdziła, że to ciało 44-letniego Grzegorza Borysa podejrzewanego o zabójstwo swojego 6-letniego syna. Wstępne ustalenia wskazywały, że prawdopodobną przyczyną jego śmierci było utonięcie. Więcej światła na zdarzenie rzuciła przeprowadzona później sekcja zwłok.
Bezpośrednią przyczyną śmierci mężczyzny było utonięcie. (…) W trakcie sekcji ujawniono na przedramionach, udach oraz na szyi płytkie powierzchowne rany cięte charakterystyczne dla osób podejmujących próbę samobójczą. Na skroniach ujawniono też dwie rany od postrzału z broni pneumatycznej, prawdopodobnie na sprężony gaz, ale te obrażenie nie mają żadnego związku ze śmiercią - tłumaczyła w rozmowie “Faktowi” prok. Grażyna Wawryniuk, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Gdańsku.
Po pochowaniu zmarłego syna i męża pogrążona w żałobie kobieta musiała opuścić mieszkanie, w którym doszło do zbrodni. Miało to związek z faktem, że kwatera została przyznana Grzegorzowi Borysowi z racji bycia żołnierzem. Z uwagi na okoliczności przedłużono kobiecie czas na wyprowadzkę o dwa miesiące.
Co dalej z mieszkaniem Grzegorza Borysa?
Wiemy, co się dziś dzieje z mieszkaniem, w którym Grzegorz Borys miał dokonać zabójstwa swojego 6-letniego syna. Ostatecznie wdowa po zmarłym mężczyźnie opuściła lokal 13 lutego tego roku, tym samym wrócił on do dyspozycji Agencji Mienia Wojskowego. Jak dowiedział się “Fakt”, AMW mogło udzielić wsparcia kobiecie w poszukiwaniu nowego mieszkania, jednak odbywa się to na podstawie złożonego wniosku, czego nie dokonała wdowa po Grzegorzu Borysie.
Jeśli chodzi o lokal mieszkalny, który opuściła kobieta miesiąc temu, zostanie on wykorzystany zgodnie z jego pierwotnym przeznaczeniem.
Lokal ten zostanie przeznaczony na zakwaterowanie żołnierzy zawodowych, zgodnie z jego przeznaczeniem wynikającym z art. 1 a ust. 2 ustawy o zakwaterowaniu Sił Zbrojnych Rzeczypospolitej Polskiej. Przed ponownym zasiedleniem w kwaterze zostanie wykonany remont - przekazała “Faktowi” rzeczniczka prasowa Agencji Mienia Wojskowego.