Trwa proces o spadek po Komendzie. Jego matka wybiegła z sali rozpraw
Po śmierci Tomasza Komendy wiele osób zaczęło zastanawiać się, kto odziedziczy po nim spadek. Ten wzbudza niemałe emocje, ponieważ za niesłuszną odsiadkę w więzieniu mężczyzna otrzymał aż 12 milionów złotych. Obecnie sprawę dot. spadku rozpatruje sąd we Wrocławiu. 29 listopada odbyła się kolejna rozprawa. W trakcie jej trwania doszło do szokujących wydarzeń. Matka Komendy miała opuścić salę zapłakana. Co się stało?
Tomasz Komenda niespodziewanie zmarł
Tomasz Komenda spędził w więzieniu 18 lat za zbrodnię, której nie popełnił. Po tym, jak w końcu go uniewinniono, musiał odnaleźć się w całkiem nowej rzeczywistości. Jednak kiedy wydawało się, że będzie mógł zacząć w pełni cieszyć się życiem, spadła na niego druzgocząca diagnoza — nowotwór. Komenda przez długi czas zmagał się z bezlitosną chorobą. Jak sam relacjonował, podjął się leczenia.
Leczę się, jestem na chemii, włosy już mi odrosły. Żyję, z tym że był rak, teraz nie ma, ale nie wiadomo, czy znowu nie wróci. Do operacji się nie nadawał. Ciężko mam. Ciekawe, kiedy zrzucę w końcu ten krzyż, już należałoby mi się trochę spokoju – powiedział Ewie Wilczyńskiej, autorce książki o zbrodni miłoszyckiej.
Jednak wydawało się, że wszystko jest już na dobrej drodze, w mediach gruchnęła wieść o jego śmierci. Mężczyzna odszedł 21 lutego 2024 roku. Tę informację przekazał dziennikarz „Uwagi!” i „Superwizjera”, Grzegorz Głuszak.
Trwa rozpoczął proces ws. spadku Komendy
Odszkodowanie, które Tomasz Komenda otrzymał za niesłuszne skazanie go na karę pozbawienia wolności, przez lata wzbudzało spore emocje wśród opinii publicznej. Bliscy mężczyzny stwierdzili, że nagły przypływ gotówki nie miał na niego dobrego wpływu. Miał on zmienić swoje zachowanie, aż wreszcie kompletnie odciąć się od rodziny. Wiele wskazuje na to, że pieniądze w jakiś sposób poróżniły rodzinę.
Po śmierci Komendy wiele osób zaczęło zastanawiać się, kto odziedziczy miliony, które ten po sobie pozostawił. Cała sprawa jest bardziej skomplikowana, niż można by przypuszczać. Do mediów nie dotarły informacje odnośnie testamentu mężczyzny. Nie wiadomo, czy udało mu się spisać go za życia. Pewne jest jednak, że obecnie trwa proces sądowy, który rozstrzygnie, komu przypadnie spuścizna po Komendzie.
Informujemy, że w Sądzie Rejonowym dla Wrocławia-Śródmieścia toczy się sprawa w przedmiocie stwierdzenia nabycia spadku po T.K. z wniosku G.K. przy udziale F.K – przekazało jakiś czas temu Biuro Rzecznika Prasowego Sąd Okręgowego we Wrocławiu portalowi “natemat.pl”.
ZOBACZ TEŻ: Druzgocące wieści z Pałacu Buckingham. Księżna Kate nagle zalała się łzami
Matka Tomasza Komendy z płaczem wybiegła z sali rozpraw
16 października odbyła się pierwsza rozprawa dot. spadku po Tomaszu Komendzie. Pojawili się na niej zarówno jego brat, Gerard, jak i Anna Walter, czyli była partnerka i matka jego jedynego syna. Kolejna rozprawa odbyła się w piątek 29 listopada. Wśród osób obecnych w gmachu sądu pojawiła się matka zmarłego mężczyzny, a także jej syn, Krzysztof Klemański. Co istotne, są oni skłóceni z Gerardem Komendą.
Dziennikarze “Faktu” donoszą, że pani Teresa Klemańska sprawiała wrażenie czymś mocno poruszonej. Wg relacji dziennika, kobieta miała w pewnym momencie wybiec z sali rozpraw, zalana łzami. Co do tego doprowadziło?
(Teresa Klemańska — przyp. red.) prawdopodobnie była świadkiem wezwanym przez sąd. Może zeznawać co do okoliczności związanych ze sporządzeniem testamentu przez pana Tomasza Komendę. To też na pewno wiąże się z odtwarzaniem okoliczności związanych ze zmarłym synem. Nic dziwnego, że matce, która straciła syna, towarzyszy trudny do opanowania stres – tłumaczył mec. Jakub Placek w rozmowie z "Faktem".