Tragiczny wypadek, 4-latek zginął pod kołami tramwaju. Właśnie przekazano nowe, wstrząsające informacje
Przed rokiem Polską wstrząsnęła ogromna tragedia. Do zdarzenia doszło w Warszawie, gdzie 4-letni chłopiec został potrącony w pobliżu jednego z przystanków tramwajowych. Podczas wysiadania z pojazdu został przytrzaśnięty drzwiami wagonu i po chwili znalazł się pod jego kołami.
Po niespełna roku do sądu wpłynął akt oskarżenia.
Śmierć 4-latka pod kołami tramwaju
Zgodnie z ustaleniami śledczych, do tragedii doszło, gdy chłopiec wysiadał z babcią z tramwaju. Po tym, jak został przytrzaśnięty przez drzwi wagonu, a następnie doznał śmiertelnych obrażeń pod kołami tramwaju skierowano akt oskarżenia przeciwko motorniczemu.
Chłopak Anastazji wyjawił, o czym pisał z nią ostatni raz. Padły też porażające słowa o jej oprawcy– Motorniczemu zarzuca się umyślne naruszenie zasad bezpieczeństwa w ruchu lądowym oraz przepisów instrukcji dla pracowników Tramwajów Warszawskich i nieumyślne spowodowanie wypadku, w wyniku którego śmierć poniósł czteroletni chłopiec – przekazała rzeczniczka Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga portalowi „Fakt”.
Śmierć 4-latka pod kołami tramwaju. Tak miał się zachowywać motorniczy
Jak ujawniono, prowadzący tramwajem miał dopuszczać się niebezpiecznych zachowań w trakcie pracy, jak korzystanie z telefonu:
– Z dowodów wynika, że oskarżony, kierując tramwajem, w trakcie jazdy korzystał z telefonu i słuchawek, nieprawidłowo obserwował zdarzenia zachodzące w obrębie ostatnich drzwi składu, którymi wysiadało dziecko, a po zamknięciu tych drzwi nie upewnił się, czy ruszenie z przystanku nie spowoduje zagrożenia dla pasażerów wysiadających i znajdujących się na przystanku – przekazano.
Śmierć 4-latka pod kołami tramwaju. Co grozi motorniczemu?
Rzeczniczka prokuratury przekazała także, że zgodnie z oceną motorniczy miał poświęcić zaledwie 1,5 sekundy na ocenę sytuacji wokół tramwaju, podczas której powinien upewnić się, że może bezpiecznie ruszyć. Zwróciła także uwagę, że nie zauważono innych czynników, które miałyby mu utrudniać ocenę sytuacji, a pojazd był sprawny technicznie. Ponadto oceniono, że zarówno ofiara, jak i babcia chłopca nie przyczynili się do zaistnienia wypadku.
Motorniczy nie przyznaje się do winy i odmówił składania zeznań. Grozi mu nawet 8 lat pozbawienia wolności.
Źródło: Fakt