"Jesteśmy wstrząśnięci". Z Pauliną działo się coś złego? Druzgocące informacje po tragedii na promie
Tragedia na promie z Gdyni do Szwecji wstrząsnęła Polską. Na pełnym morzu za burtę wypadły dwie osoby – Paulina i jej 7-letni syn Lech. Niestety kolejnego dnia media obiegła wiadomość, że kolejnego dnia oboje zmarli w szpitalu, do którego trafili po wyłowieniu z wody.
Osoby interesujące się sprawą wciąż zadają sobie pytanie, co i dlaczego wydarzyło się na promie.
Tragedia na promie – co właściwie się wydarzyło?
Mimo początkowych teorii o nieszczęśliwym wypadku, dziś śledczy są już pewni, że chodzi o zabójstwo dziecka i samobójstwo matki. Ta teoria została wysnuta na podstawie zabezpieczonych nagrań monitoringu. Jak przekazał portal „Fakt” :
Jackowski właśnie przekazał treść nagłej wizji. Wskazał konkretną godzinę rozpoczęcia "kataklizmu"– W wyniku podjętych czynności przez Prokuraturę Okręgową w Gdańsku w sprawie dotyczącej śmierci dwojga polskich obywateli aktualnie śledztwo prowadzone jest w sprawie zabójstwa dziecka i targnięcia się na życie przez matkę – poinformowała rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Gdańsku.
Tragedia na promie – kim była Paulina?
Paulina Sz. pochodziła z Grudziądza, z wykształcenia był tłumaczka języka francuskiego, ale w ostatnim czasie miała pozostawać bezrobotna. Samotnie wychowywała syna, nie korzystając przy tym z pomocy opieki społecznej. Ojciec chłopca miał nie utrzymywać kontaktu z rodziną.
Portal „Fakt” potwierdził także wcześniejsze doniesienia, że Lech był osoba z niepełnosprawnością. Zgodnie z informacjami, do których udało im się dotrzeć, chłopca zdiagnozowano w spektrum autyzmu.
Tragedia na promie – jakiś czas temu zaczęły pojawiać się problemy
Z portalem „Fakt” rozmawiała rzeczniczka Urzędu Miasta w Sopocie, gdzie od 2022 roku Lech uczęszczał do przedszkola. Nic nie miało wskazywać, że w rodzinie dzieje się coś złego. Kobieta miała stały kontakt z placówka i nie było żadnych problemów. Do pewnego czasu.
– To niewyobrażalna tragedia. Chociaż mama przebywała w Sopocie bardzo krótko, bo zaledwie około 5 miesięcy, to jesteśmy wstrząśnięci. Stanowczo podkreślamy, że przez te kilka miesięcy nigdy i nic nie wskazywało, że dziecku zagraża jakiekolwiek niebezpieczeństwo. (…) Niepokoił nas jednak stan mamy. Sprawiała wrażenie osoby nieśmiałej i wycofanej, jakby przed czymś uciekała, ale jednocześnie bardzo stanowczej i konkretnej, jeśli chodzi o potrzeby syna. Dociekaliśmy, czy potrzebuje pomocy, ale zapewniła, że jest zaopiekowana terapeutycznie – powiedziała rzeczniczka.
Tragedia na promie – w sprawie kobiety poinformowano sąd
Kilka miesięcy temu zostały nawet podjęte bardziej drastyczne kroki, a o sytuacji pani Pauliny został poinformowany sąd rodzinny. Jak donosi „Fakt” pracownik socjalny miał wielokrotnie próbować nawiązać kontakt z kobietą, ale nigdy nie udało mu się zastać nikogo pod wskazanym adresem. Około tydzień przed tragedią urzędnicy mieli poinformować o sytuacji sąd.
– W lutym 2023 r. przedszkole i Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej zwołały zespół interdyscyplinarny, który zdecydował o objęciu pomocą mamy, która mimo licznych prób kontaktu, pomocy nie chciała przyjąć. W związku z tym o sytuacji powiadomiliśmy sąd rodzinny – ujawniono.
Źródło: Fakt