Tomasz Komenda miał to za złe. Wystarczyło kilka słów Ziobry
Pod koniec lutego Polską wstrząsnęła informacja o śmierci Tomasza Komedy. Przed laty mężczyzna był na pierwszych stronach gazet po tym jak został głównym podejrzanym w sprawie zbrodni miłoszyckiej. W 2004 roku został uznany za winnego gwałtu i śmierci 15-letniej Małgorzaty. Tomasz Komenda odsiedział 18 z 25 lat kary pozbawienia wolności, zanim został ułaskawiony.
Tomasz Komenda był obiektem zainteresowania wielu mediów
Tomasz Komenda wyszedł z więzienia w połowie marca 2018 roku. Udało mu się to dzięki pracy policjanta Remigiusza Korejwo, który ponownie przyjrzał się sprawie zbrodni miłoszyckiej, oraz prokuratorów Dariusza Sobieskiego i Roberta Tomankiewicza. Kilka miesięcy po tym jak wyszedł na wolność, Tomasz Komenda został ułaskawiony przez Sąd Najwyższy i ponownie trafił na nagłówki.
Po tym, jak w zaczęły pojawiać się doniesienia o tym, że Tomasz Komenda może być niewinny, media zaczęły ponownie interesować się jego osobą. Wśród dziennikarzy, którzy intensywnie relacjonowali sprawę jego uniewinnienia i późniejszych losów była między innymi Ewa Wilczyńska, wicenaczelna wrocławskiego oddziału „Wyborczej”.
Dzień po otrzymaniu odszkodowania Komenda wypłacił milion Brat Komendy na wieńcu zamiesił poruszające słowa. Serce pękaSprawą zaczęłam zajmować się sześć lat temu, gdy pojawiła się pierwsza informacja o tym, że Tomasz Komenda może być niewinny. Znajdował się wówczas jeszcze w więzieniu, a prokuratura przygotowywała wniosek o jego uwolnienie. Z jednej strony interesowało mnie to, jak to możliwe, że niewinny człowiek spędził tyle lat w więzieniu. A z drugiej strony chciałam wiedzieć: kto jest tak naprawdę winny – powiedziała Ewa Wilczyńska.
Tomasz Komenda ostatecznie całkowicie odciął się od mediów
Jak wyjaśniła Ewa Wilczyńska w niedawnej rozmowie z „Faktem”, miała dłuższy kontakt z Tomaszem Komendą, niż zazwyczaj ma ze swoimi rozmówcami. Jak wyjaśniła, miała nawet okazję poznać go podczas prywatnego spotkania, na które zaprosił ją inny dziennikarz, związany z TVN Grzesiek Głuszak. Tomasz Komenda opowiadał jej o swojej codzienności i rodzinie, choć jak ustalili, by to kwestie, których nie poruszała w tekstach na jego temat. Zdarzało się nawet, że do siebie dzwonili – Tomasz Komenda chciał się po prostu pochwalić, że na przykład po raz pierwszy jechał na skuterze, a ona dopytywała, co myśli, gdy pojawiały się nowe wątki w jego sprawie.
Z biegiem czasu ich kontakt jednak się urwał. Tomasz Komenda zaczął unikać mediów. W pewnym momencie uznał, że ma dość panującego wokół niego szumu medialnego. Gdy dziennikarka poinformowała go, że pisze książkę o sprawie zbrodni w Miłoszycach, powiedział po prostu „Aha, no tak”.
Naprawdę rozumiałam to, że może mieć już tego dosyć. Męczyła go rozpoznawalność, a on chciał po prostu spokoju i normalności, więc i ja w pewnym momencie się wycofałam. (…) [Po tym jak Ewa Wilczyńska poinformowała go o książce, przyp. red.] Umówiliśmy się nawet na spotkanie, ale Tomasz kilka razy je przekładał. W tym czasie leczył się już w Warszawie, aż w końcu napisał SMS-a, że już nie chce rozmawiać o swoich problemach. Mówił: mam za dużo na głowie, żeby jeszcze opowiadać o tym, co mam na głowie.
ZOBACZ TEŻ: Tomasz Komenda cierpiał po wyjściu z więzienia. Rzecznik zabrał głos
Tomasz Komenda miał żal do Zbigniewa Ziobry?
Sprawa zbrodni miłoszyckiej nadal nie została zamknięta. Od czasu gdy na jaw wyszło, że Tomasz Komenda jest niewinny, za dokonanie tej mrożącej krew w żyłach zbrodni odpowiedzieli Ireneusz M. i Norbert Basiura. Mężczyźni zostali skazani w ubiegłym roku. Prokurator Dariusz Sobieski zapowiedział jednak, że to jeszcze nie koniec, ponieważ mają istnieć dowody wskazujące na to, że na miejscu zbrodni znajdowały się jeszcze inne ślady DNA, które do dziś nie zostały zidentyfikowane. Z powodu upływu lat jest to jednak niezwykle trudne, ponieważ wiele osób zmieniło miejsce zamieszkania, a inni zmarli.
Niedawno doszło także do umorzenia postępowania w sprawie zidentyfikowania i ukarania osób, które miały być odpowiedzialne za to, że Tomasz Komenda został podejrzanym w sprawie, a ostatecznie skazano go na 25 lat pozbawienia wolności. Zaledwie kilka tygodni przed jego śmiercią o tej decyzji odwołał się jego pełnomocnik.
Jak zdradziła Ewa Wilczyńska, Tomasz Komenda miał żal do Zbigniewa Ziobry, za to, że nie wyciągnął go wcześniej z więzienia.
Denerwowały go konferencje prasowe na jego temat. Mówił, że ma dosyć tego, że władza traktuje go jak maskotkę. Denerwował się, że Ziobro lansuje prokuratora Bartosza Biernata, który przekonywał, że od ośmiu lat miał wiedzieć o jego niewinności, tylko – jak podkreślał Tomek – nic z tym nie zrobił. Potem prokurator ten dostał nawet nagrodę. A tak naprawdę Tomek zawdzięczał wyjście z więzienia trzem innym osobom.
Źródło: Fakt