Anna Świrszczyńska przez kilkanaście lat pozostawała żoną utalentowanego aktora. Niestety, jej małżeństwo legło w gruzach po tym, jak partner odszedł do innej kobiety. To właśnie rozwód stał się dla poetki przełomowym momentem. Dopiero po rozstaniu z mężem spotkało ją szalone uczucie: „Mam 60 lat, a mogłabym kochać równocześnie dwóch, trzech”, cytuje artystkę wyborcza.pl. Spełniła to pragnienie? Jej życie to gotowy materiał na poruszający film obyczajowy. Niespełniona jako żona i kochanka, Anna Świrszczyńska musiała czekać na rozwód, aby odnaleźć prawdziwą miłość. Kiedy uczucie wreszcie nadeszło, poetka zaczęła przeżywać najpiękniejszy, ale zarazem najbardziej szalony okres w całym swoim dotychczasowym życiu. Nowy kochanek pomógł jej otworzyć się na zmysłowe doznania, bez których nie potrafiła się już obyć nawet w zaawansowanym wieku. Ta stateczna sześćdziesięciolatka fantazjowała o byciu otoczoną wianuszkiem bezwzględnie oddanych jej mężczyzn, który marzyli, żeby oferowała im choćby odrobinę uwagi i czułości. Czy umarła jako kobieta spełniona?
