Niepojęte sceny na pogrzebie Tomasza Komendy. "Nie wpuścił do kaplicy"
Brat Tomasza Komendy przyznał, co przeżył podczas pochówku swojego najbliższego. Jego słowa prawdziwie chwytają za serce. Trudno uwierzyć w to, co musiał przechodzić podczas ostatniego pożegnania. Krzysztof Klemański wciąż nie może pogodzić się ze śmiercią brata. ”Nie pogodziłem się ze śmiercią Tomka. Za szybko odszedł, nie tak powinno być. I jeszcze, że to się wydarzyło w takich okolicznościach” - mówił Klemański.
Tomasz Komenda zmarł po wyjściu z więzienia
Historia Tomasza Komendy pozostaje jedną z najbardziej gorzkich spraw w historii polskiej kryminalistyki. Mężczyzna w 2000 roku został niesłusznie oskarżony o brutalny gwałt i zabójstwo na nastolatce. Komenda spędził 18 lat w więzieniu, dopiero po takim czasie wyszła na jaw prawda o jego niewinności.
Niestety, niedługo po wyjściu na wolność, mężczyzna zmarł w wyniku choroby nowotworowej. Jego brat bardzo przeżył tę śmierć, mimo że nie miał z Tomaszem w ostatnich latach zażyłych relacji.
Sprawy rodzinne Tomasza Komendy budzą emocje
Od śmierci Tomasza Komendy minęło kilka miesięcy, teraz wśród członków rodziny trwa sprawa spadkowa. Przypomnijmy, że mężczyzna otrzymał odszkodowanie od Skarbu Państwa w wysokości około 13 milionów złotych . W ostatnim czasie głos zabrał Krzysztof Klemański, brat poszkodowanego. Podczas rozmowy z Gazetą Wyborczą Wrocław wyznał, że jego kontakt z Tomaszem się urwał.
Przez te trzy lata przed jego śmiercią, widziałem go raz. Zobaczyłem go na ulicy, zatrzymałem samochód i do niego podszedłem. Zachowywał się, jakby nawet mnie nie rozpoznawał. Zapytałem, co takiego zrobiłem, że tak mnie traktuje, co zrobiła mama, tato. A on tylko, że nie będzie rozmawiał i poszedł - wyznał Klemański.
Mimo tego mężczyzna wciąż nie pogodził się z odejściem swojego brata. Tym bardziej było dla niego trudne ostatnie pożegnanie najbliższego członka rodziny. Odbyło się ono w wyjątkowo dramatycznych okolicznościach.
ZOBACZ TEŻ: Wyciekły takie rewelacje przed finałem. Ten “Rolnik JUŻ NIE szuka żony”
W konflikt zamieszany był trzeci brat
Relacje między Tomaszem Komendą a Krzysztofem Klemańskim mogły skomplikować się przez najstarszego z braci, Gerarda, na którego wszyscy wołali Maciek. Klemański przyznał, że ma do niego ogromny żal.
Ja nigdy nie usłyszałem od Tomka, że nie chce mieć ze mną kontaktu. To zawsze były tylko i wyłącznie słowa Maćka, że Tomek powiedział, że Tomek przekazał, że Tomek coś tam. Normalnie go ubezwłasnowolnił, a Tomek nawet chyba nie wiedział, co on z nim robi - przekazał Klemański w rozmowie z Gazetą Wyborczą Wrocław.
Krzysztof przyznał także, że Gerard blokował próby kontaktu telefonicznego z Tomaszem.
Nie odbierał telefonu, długo nawet nie wiedzieliśmy, gdzie mieszka. Zresztą na początku myślałem, że ma przecież własne życie, a ja nie będę za nim biegał i prosił, żeby mnie kochał jak brata. Już i tak walczyłem o niego pół życia. A później dowiedzieliśmy się, że choruje. Wszędzie go szukaliśmy. Byliśmy w szpitalu, do którego go przyjęli po zapaści, okazało się, że wypisał się na własne życzenie. Potem dowiedzieliśmy się, gdzie mieszka, pojechaliśmy tam z mamą, ale Maciek nas nie wpuścił. Poszarpałem się z nim wtedy. I już tylko kodeks karny mnie powstrzymywał, żeby czegoś mu nie zrobić. W końcu sam go prosiłem, żeby chociaż mamę wpuścił.
Co więcej, Gerard nie chciał pozwolić Klemańskiemu na pożegnanie ze swoim zmarłym bratem.
Krzysztof Klemański nie mógł pożegnać się z bratem
Podczas pogrzebu Tomasza Komendy, Krzysztof Klemański chciał się z nim pożegnać. Nie pozwolił na to najstarszy z braci, Gerard.
Mnie nawet na pogrzebie nie wpuścił do kaplicy, gdzie była otwarta trumna z Tomkiem. Jakim trzeba być człowiekiem, żeby nawet nie pozwolić pożegnać się z umierającym bratem? - powiedział.