Jarocka dostawała listy z pogróżkami. Wszystko przez rozbicie rodziny
Irena Jarocka była uwielbianą polską piosenkarką, na której wspomnienie do dziś robi się cieplej na sercu. Artystka była wszechstronnie uzdolniona, dlatego fanów nie dziwił fakt, jak idealnie odegrała rolę Ireny Orskiej w filmie “Motylem jestem, czyli romans 40-latka”. Niestety niedługo po premierze w jej życiu zaczęły się spore kłopoty. Otrzymywała mnóstwo listów z pogróżkami. Jak się okazało, ich powód był zaskakujący.
Irena Jarocka była uwielbiana przez Polaków
Jarocka była wspaniałą wokalistką, którą pokochały miliony rodaków. Zachwycała talentem i urodą, a przede wszystkim wspaniałym, ciepłym głosem, który rozwijała pod okiem takich mistrzów jak Halina Mazurkiewicz czy Jacek Ujazdowski. Przełomowym momentem, który zaważył na jej karierze, był występ na festiwalu w Opolu w 1965 roku, gdzie podbiła serca publiczności. Od tamtego momentu regularnie występowała na scenie, a na jej występy ściągały tłumy.
Moment, w którym Irena Jarocka była najbardziej popularna, przypadał na lata 70. To właśnie wtedy stanowiła ogromną konkurencję dla samej Anny Jantar. Po tym, jak artystka podbiła Polskę, postanowiła spróbować swoich sił poza granicami kraju. Regularnie koncertowała w takich krajach jak Niemcy, Włochy, Czechosłowacja, Szwajcaria, Bułgaria, Portugalia czy Francja. O tym, że była wszechstronnie utalentowana, fani przekonali się 1976 roku, gdy na ekrany kin wszedł film “Motylem jestem, czyli romans 40-latka”, gdzie miała okazję wcielić się w jedną z głównych ról.
Irena Jarocka zagrała w filmie
Jarocka wcieliła się w rolę słynnej piosenkarki, Ireny Orskiej, w filmie Jerzego Gruzy “Motylem jestem, czyli romans 40-latka”. Film przedstawiał historię inżyniera Stefana Karwowskiego (Andrzej Kopiczyński ), który wdał się w romans z piękną wokalistką. Para na ekranach tak doskonale wcieliła się w swoje postacie, iż cała Polska uwierzyła, że gorące uczucie połączyło ich również poza kamerami. To właśnie dzięki temu elementowi wiarygodności produkcja okazała się tak wielkim hitem.
Po latach okazało się, że Kopiczyński naprawdę zaczął czuć do artystki coś więcej niż zwykłą przyjaźń. Mimo to przyznał, że łączyła ich wyłącznie “serdeczna zażyłość”.
Ona mi się ogromnie podobała. Bardzo... To była naprawdę niezwykła istota – przyznał po latach w programie poświęconym Jarockiej na antenie TVP Historia.
ZOBACZ TEŻ: Grób Andrzeja Kopiczyńskiego wiele lat był w opłakanym stanie. Zasmuca, że z córką miał złe relacje
Irena Jarocka dostawała listy z pogróżkami. Jedna rzecz rozsierdziła jej fanów
Film “Motylem jestem, czyli romans 40-latka” był tak znakomicie odegrany, iż dla widzów zaczęła zacierać się granica tego, co wydarzyło się na prawdę, a co było jedynie artystyczną fikcją. To właśnie z tego powodu zaraz po premierze na Irenę Jarocką spadła fala przykrych komentarzy. Widzowie nie mogli przeboleć, że postać, którą odgrywała, rozbiła rodzinę głównego bohatera! Fani byli tym tak przejęci, że zaczęli przesyłać artystce listy z pogróżkami.
Po premierze przez długi czas dostawałam mnóstwo listów z pogróżkami. Zszokowani widzowie nie szczędzili mi epitetów, nie mogli darować, że ich zawiodłam. Zawsze uważali mnie za porządną osobę, więc jak mogłam próbować rozbić szczęśliwą rodzinę i w dodatku igrać z uczuciem poważnego człowieka. W jednej ze scen filmu Irena Orska daje Stefanowi swój numer telefonu (naprędce go wymyśliłam). Widzowie byli święcie przekonani, że był to mój prywatny numer telefonu, i wydzwaniali, domagając się rozmowy ze mną – ujawniła Jarocka na łamach swojej autobiografii “Nie wrócą te lata”.
Tymczasem relacja wokalistki i Andrzeja Kopiczyńskiego zakończyła się na zwykłym zauroczeniu. Jak podają liczne źródła, między nimi nigdy nie narodziło się silniejsze uczucie i nie mieli ze sobą romansu w realnym świecie.