Damięcki usłyszał tragiczną diagnozę. Mało kto wiedział, co przechodził za życia. „Pilna operacja”
17 listopada był smutnym dniem dla świata kultury w Polsce. Media obiegła wieść o śmierci Macieja Damięckiego. Miliony fanów pogrążyły się w żałobie po odejściu wybitnego aktora. Pomimo wielkich sukcesów w karierze zmagał się on z bardzo poważnymi problemami zdrowotnymi. Musiał przejść pilną operację, by ratować życie.
Odszedł wspaniały aktor, Maciej Damięcki
Maciej Damięcki bardzo wcześnie zaczął swoją przygodę z filmem. Po raz pierwszy na planie pojawił się w wieku 12 lat, jednak jego kariera nabrała tempa 4 lata później, gdy zagrał w budzącej wiele emocji produkcji “Szatan z siódmej klasy”. Po raz ostatni natomiast widzowie mieli okazję zobaczyć go w roli woźnicy w nowym filmie “Znachor” .
17 listopada media obiegła wieść, że Maciej Damięcki nie żyje. Informacją o śmierci wybitnego aktora podzieliły się jego dzieci, Mateusz i Matylda, w mediach społecznościowych. Był to wielki cios nie tylko dla jego bliskich, ale również milionów wiernych fanów. Na odejście artysty publicznie zareagowały również Ewa Szykulska oraz Katarzyna Cichopek. Obie gwiazdy nie kryły smutku.
Maciej Damięcki musiał przejść operację, by ratować życie
Życie Macieja Damięckiego obfitowało w wiele znaczących sukcesów na tle zawodowym. Prywatnie aktor już od 12 roku życia zaczął zmagać się z poważnymi problemami zdrowotnymi. W związku z tym zwykł żartować, że aktorstwo uratowało mu życie. W rozmowie z “Plejadą” opowiedział o sytuacji, która się z tym wiązała:
Miałem grać Felka w "Królu Maciusiu I". Umowa była już podpisana i ktoś z produkcji zauważył, że zamiast dołka mam górkę na szyi. Skierowano mnie do lekarza i okazało się, że to nowotwór, do tego złośliwy. Natychmiast wysłano mnie do Szwecji na operację. Gdyby nie to, że produkcja filmu pomogła w wyjeździe, pewnie już bym nie żył.
Jedyną opcją na przeżycia była dla Macieja Damięckiego operacja za granicą, ponieważ w Polsce medycyna nie była wówczas jeszcze tak dobrze rozwinięta. Całe szczęście zabieg w Szwecji potoczył się pomyślnie, jednak nie obyło się bez komplikacji.
Dlatego często powtarzam, że aktorstwo uratowało mi życie. W Szwecji wycięto mi tego guza, ale przy okazji uszkodzono mi struny głosowe. O mały włos nie straciłem głosu, ale na szczęście wszystko dobrze się skończyło.
ZOBACZ TEŻ: Ewa Szykulska niedawno trafiła do szpitala. Widziała Damięckiego niedługo przed śmiercią. Smutne słowa
Maciej Damięcki po raz kolejny usłyszał straszną diagnozę
Pierwszą diagnozę Maciej Damięcki usłyszał, gdy miał zaledwie 12 lat. Kolejne problemy ze zdrowiem przyszły do niego lata później. Wówczas okazało się, że cierpi na raka prostaty.
Stwierdziłem, że jak już jednego raka pokonałem, to i z drugim sobie poradzę. (śmiech) A wszystko to dzięki mojej żonie. Czułem się dobrze, miałem pewne problemy, ale myślałem, że to po prostu takie niezręczności dojrzałego wieku. Ale żona kazała mi pójść do lekarza. Więc poszedłem. Okazało się, że mam raka, ale, na szczęście, w takim stadium, że bez większych problemów lekarze sobie z nim poradzili – opowiadał aktor w wywiadzie z “Plejadą”.
Lekarzom udało się wykryć nowotwór u artysty we wczesnym stadium, ponieważ ten regularnie się badał. W wywiadzie podkreślił, jak wielką wagę ma profilaktyka. Zaapelował również do mężczyzn, którzy z różnych względów nie chodzą na badania. Zaznaczył, że to przecież właśnie to może uratować ich życie:
Niektórzy się tego wstydzą, bo badanie prostaty polega na tym, że lekarz wkłada palec w cztery litery. Są tacy, którzy uważają, że to coś niegodnego prawdziwego mężczyzny. Ja uważam, że bardzo godnego. Przecież chodzi o zdrowie i życie. Skoro żadnej innej metody nie wynaleziono, to trzeba wykonywać to badanie w ten sposób. Nie ma w tym nic złego. Nie powinien to być temat tabu. Musimy zacząć o tym normalnie rozmawiać. Trzeba przełamać tę barierę wstydu i zacząć regularnie chodzić do urologa. Mnóstwo moich kolegów miało z tym problemy i dziś nie ma ich już wśród nas. To powinno działać na wyobraźnię.
źródło: fakt.pl