Beata Ścibakówna ujawnia kulisy relacji z Januszem Rewińskim. Taki był
Janusz Rewiński był wybitnym artystą, który spełniał się zarówno na scenie, jak i przez obiektywem kamery. Słynął nie tylko z talentu, ale również poczucia humoru, które przyciągało do niego ludzi. Można by się spodziewać, że aktor nie miał większych problemów z nawiązywaniem przyjaźni, jednak w rzeczywistości było zupełnie inaczej. Stronił od bliskich relacji z ludźmi. Na planie również. Jak grę u jego boku wspomina Beata Ścibakówna?
Syn poinformował o śmierci Janusza Rewińskiego
Janusz Rewiński był człowiekiem wielu talentów. Zasłynął jako satyryk, jednak szerszej publiczności był znany przede wszystkim z produkcji filmowych. Jeszcze podczas studiów na Wydziale Aktorskim PWST w Krakowie szlifował swoje umiejętności, występując na deskach teatrów. Filmy, w których występował, takie jak “Killer”, “Tygrysy Europy”, “Ryś” czy “Zmiennicy” do dziś wspominane są z sentymentem przez fanów polskiej kinematografii. Rewiński szybko podbił serca fanów, którzy uwielbiali oglądać go zarówno na małym, jak i dużym ekranie.
3 czerwca br. cała Polska wstrzymała na moment oddech, gdy gruchnęła informacja o śmierci aktora. W rzeczywistości artysta zmarł 1 czerwca, jednak jego syn z opóźnieniem poinformował o tym przykrym zdarzeniu. W poruszającym poście zamieszczonym w mediach społecznościowych pożegnał swojego ojca:
Pożegnanie, którego miało nie być. 1 czerwca Tata stoczył walkę ze swoim stanem zdrowia. Niestety tym razem nie dał rady. Przez wiele lat Tata dawał radość i uśmiech nie tylko nam, ale i wszystkim wokół. Teraz świat jest jakby taki sam, ale uśmiechu nagle zabrakło – napisał Jonasz Rewiński.
Janusz Rewiński stronił od ludzi
Janusz Rewiński poślubił Iwonę Bierancką, z którą doczekał się dwójki synów: Jonasza oraz Aleksandra. Artysta łączył wówczas rozwój kariery z życiem rodzinnym, aż nagle podjął zaskakującą decyzję. Wycofał się z show-biznesu, a także wyprowadził na wieś Nowodwór koło Mińska Mazowieckiego, gdzie zaczął zajmować się 12-hektarowym gospodarstwem. Niemal zupełnie odciął się od świata, ale też bliskich. W jednym z nielicznych wywiadów, których udzielił, wyznał, że ten stan rzeczy mu nie przeszkadza, był wręcz na rękę.
Z upływem czasu czuję coraz mniejszą potrzebę kontaktu z ludźmi. I znajomymi i z nieznajomymi. Nie szukam nowych znajomości, jestem samotnikiem, dobrze się czuję sam. (…) Na szczęście nie potrzebuję kontaktu z rodziną. Moi synowie mnie nie widzą miesiącami i im to nie jest potrzebne, i ja im nie jestem potrzebny. Bywają dni, że nawet telefon się do mnie nie odzywa i jest mi wtedy bardzo dobrze – wyznał Rewiński w programie “Szykowne rozmowy”.
Większość fanów mogła mylnie sądzić, że aktor o tak barwnej osobowości jak Rewiński będzie otaczać się ludźmi. W rzeczywistości stronił nawet od swojej rodziny. Jak więc pracowało się z nim na planie?
ZOBACZ TEŻ: Wstrząsające doniesienia. Na pogrzebie Rewińskiego nikt się nie pojawi?
Beata Ścibakówna pracowała u boku Rewińskiego. Jak go wspomina?
Jak wyznała Ścibakówna w rozmowie z portalem “Co za tydzień”, z Januszem Rewińskim zagrali razem na planie kultowych “Tygrysów Europy” . Wcześniej nie znali się, ponieważ “chodzili innymi drogami”. Jak aktorka wspomina tę współpracę? Okazuje się, że choć była specyficzna, należała do udanych.
Jerzy Gruza wypuszczał Janusza i pozwalał, żeby po prostu improwizował, a ja czasami nie wiedziałam, czy już mam mówić swój tekst, czy Janusz będzie kontynuował swoją improwizację i swoje wyobrażenie na dany temat (śmiech). Wszyscy słuchaliśmy tego, co ma do powiedzenia, ponieważ to było cenne, zawsze w punkt i odpowiednie – wyznała artystka.
Mimo wspólnej pracy, w której spędzali mnóstwo czasu, Beata Ścibakówna nie zaprzyjaźniła się z Rewińskim. Jak wyznała aktorka, pomiędzy nią a kolegą z planu był pewien dystans.
Mimo tego, że były to dwa sezony serialu i każdy odcinek trwał ponad godzinę, to jednak Janusz nie był taką osobą, która pozwoliłaby do siebie blisko dotrzeć. Trzymał pewien dystans. Na przykład od początku byliśmy po imieniu, ale bardzo często mówił do mnie “pani Beato”, poza tym, że mówił Elizabeth. (…) Spędziliśmy ze sobą sporo czasu. Ale nigdy nie było takiej komitywy, że może w przerwie zdjęć pójdziemy na kawę. Myślę, że chciał zachowywać dystans i ja to rozumiem – podsumowała.