Aż chce się płakać. Tak teraz wygląda pracownia Gabriela Seweryna. To był dorobek jego życia
Choć do śmierci Gabriela Seweryna doszło już 2 tygodnie temu, echa całej tragedii wciąż nie milkną. Dalej czekamy na prawdziwą przyczynę zgonu, a na jaw wychodzą coraz to kolejne doniesienia. Wiele osób wciąż nie może się pogodzić z jego odejściem. Widać to na przykład po jego pracowni.
Śmierć Gabriela Seweryna
Gabriel Seweryn zmarł w dramatycznych okolicznościach, bo niemal na oczach fanów. Gdy zaczął się bardzo źle czuć, prowadził transmisję na żywo . Wtedy też skarżył się, że ratownicy medyczni nie chcą mu pomóc. Jak później tłumaczył szpital, projektant miał być agresywny, dlatego nie można było udzielić mu wsparcia.
Mężczyzna ostatecznie dotarł do placówki własnymi środkami. Niestety, pomimo tego doszło do nagłego zatrzymania krążenia, w wyniku którego Seweryn zmarł. Sekcja zwłok nie stwierdziła jednak, co spowodowało to zatrzymanie . Być może sprawę rozjaśnią wyniki badań toksykologicznych, na które wciąż czekamy.
Pogrzeb Gabriela Seweryna
Na pogrzebie Gabriela Seweryna zjawiły się tłumy żałobników, w tym jego znajomi z programu “Królowe życia”, a nawet były, wieloletni partner, Rafał Grabias. Nie zabrakło też jego ostatniego, życiowego towarzysza. Kamil zjawił się na ceremonii wraz z ochroną.
Media relacjonując to wydarzenie, rozmawiały z kilkoma znajomymi zmarłego. Wszyscy bez wyjątku mówili, jak bardzo żal im człowieka o tak dobrym sercu. Choć w prasie pojawiały się różne doniesienia na jego temat , bliscy oceniali go jednoznacznie pozytywnie. Dlatego tak im go brak.
Znicze pod pracownią Gabriel Seweryna
Żal przyjaciół i bliskich widać było nie tylko na pogrzebie. Ci starają się upamiętnić Gabriela na róże sposoby, czego najlepszym dowodem jest to, jak obecnie wygląda jego pracownia. Ta, choć zamknięta, od zewnątrz przeszła drobną "renowację".
Na jej schodach pojawiły się liczne znicze. Mało tego, w kraty zasłaniające drzwi wpleciono także kwiaty. To wszystko tworzy widok, obok którego nie sposób przejść obojętnie.