Żona Krzysztofa Piątka trafiła do szpitala. Teraz wyjawiła, na co choruje
Niestety, do sieci trafiły wieści o kolejnej znanej osobie, która musiała trafić do szpitala. Tym razem padło na Paulinę Piątek, która pokazała niepokojące zdjęcie, na którym widać, jak leży i przyjmuje kroplówkę. Podziękowała obserwatorom za okazane wsparcie, które jest teraz niezbędne, bo jej stan zdrowia jest bardzo poważny, zaistniało zagrożenie życia.
Paulina Piątek tworzy szczęśliwe małżeństwo z Krzysztofem Piątkiem
Para oficjalnie zaczęła spotykać się ze sobą w 2013 roku. W 2018 roku byli już zaręczeni, wtedy nastąpił także moment w życiu Krzysztofa, kiedy podpisał kontrakt Genoą, wówczas musiał przeprowadzić się do Włoch.
To właśnie wtedy Paulina poświęciła nawet własną karierę zawodową, aby móc towarzyszyć swojemu ukochanemu zawsze i wszędzie. Kobieta pracowała jako prawniczka. Dzięki ważnym decyzjom podjętym w przeszłości dzisiaj może cieszyć się wsparciem swojego męża w najtrudniejszych chwilach życia, takich jak ta, która właśnie nadeszła dla Pauliny.
Paulina Piątek podziękowała obserwatorom za wsparcie
Paulinę w chorobie wspierają także fani i obserwatorzy na Instagramie. To właśnie tam przekazała informację o swoim pobycie w szpitalu i kryzysie zdrowotnym.
"Dziękuję kochani za setki Waszych wiadomości. Nie jestem w stanie napisać każdemu z osobna, co się wydarzyło. Nadal jestem w szpitalu. Walczymy, aby wyjść ze stanu zagrożenia życia" - napisała Paulina Piątek
Okazało się, że Paulina Piątek cierpi na małopłytkowość, której konsekwencje zdrowotne spowodowały bezpośrednie zagrożenie życia u kobiety. Jak napisała, w takiej sytuacji może dochodzić do wewnętrznych krwotoków a w skrajnym przypadku do śmierci. Potrzebne były zdecydowane działania, aby uratować żonę piłkarza.
ZOBACZ TEŻ: Zalana łzami prezenterka Polsatu pokazała się po operacji. To nie koniec walki
Paulina Piątek potrzebowała krwi
Paulina Piątek choruje na małopłytkowość, co wiąże się z poważnymi konsekwencjami zdrowotnymi. Ujawniła, jak przebieg choroby wygląda u niej.
Gdy normy u zdrowego, dorosłego człowieka wynoszą od 150 do 450 tysięcy, ja trafiłam do szpitala jedynie z 3 tysiącami. Tak że tak. Jest to realne zagrożenie życia, które może skończyć się wewnętrznymi krwotokami i śmiercią. Najgorsze jest to, że nie odczuwasz żadnych objawów - pisała Paulina Piątek
Gdy kobieta trafiła do szpitala, pilnie potrzebowała krwi. Podkreśliła, że po raz kolejny krwiodawcy uratowali jej życie.
Lekarze nadal walczą o ustabilizowanie stanu Pauliny. Teraz przed nią długa walka o powrót do zdrowia. Zaapelowała do wszystkich obserwatorów, aby dbali o siebie. Teraz sama próbuje wrócić do normalności, ale przed nią jeszcze długi proces leczenia.
"Nie życzę nikomu, aby kiedykolwiek musiał przechodzić przez coś takiego. Nie życzę nikomu, aby ktoś z jego bliskich chorował, czy zmagał się z tak poważnymi problemami. Życzę po prostu wszystkim trochę więcej empatii i zdrowego rozsądku. Dbajcie o siebie i badajcie się"