Właśnie pojawiły się nowe ustalenia ws. śmierci nurka, który szukał Grzegorza Borysa
Poszukiwania Grzegorza Borysa śledziła cała Polska. Sądzono, że mężczyzna podejrzewany o zamordowanie swojego 6-letniego syna ukrywał się w Trójmiejskim Parku Krajobrazowym. Po ograniczeniu obszaru poszukiwań doszło do tragedii z udziałem jednego z płetwonurków, który sprawdzał zbiornik wodny.
Podczas poszukiwań Grzegorza Borysa zmarł jeden z nurków
Na wniosek policji zadecydowano o ponownym przeszukaniu zbiornika wodnego Lepusz, który jest wyjątkowo trudny i charakteryzuje się występowaniem wysp torfowych, z których wystają korzenie. To zadanie zostało wyznaczone Specjalistycznej Grupie Ratownictwa Wodno-Nurkowego z Gdańska, do której należał między innymi 27-letni Bartosz Błyskal. Niestety mężczyzna zginął podczas służby w dniu 1 listopada .
Dzień po pogrzebie Bartosza Błyskala ujawniono wstępne wyniki przeprowadzonej wcześniej sekcji zwłok . Wyszło w nich na jaw, że przyczyną śmierci nurka nie było utonięcie. Wstępnie uznano, że przyczyną zgonu była niewydolność krążeniowo-oddechowa, ale dopiero szczegółowy wynik sekcji pozwoli na poznanie dokładnej przyczyny śmierci strażaka.
Nowe ustalenia w sprawie nurka szukającego Grzegorza Borysa
Jak potwierdził Rzecznik Państwowej Straży Pożarnej w Gdańsku, Bartosz Błyskal posiadał uprawnienia młodszego nurka MSWiA. Brygadier potwierdził także, że łączność z płetwonurkiem odbywała się wyłącznie za pośrednictwem tak zwanej kabloliny, ponieważ centrala łączności podwodnej zwykle używana w tym celu uległa awarii i od kilku tygodni znajdowała się w naprawie.
Jak donosi reporter „Radia ZET”, Bartosz Błyskal miał za sobą tylko jedno źródło mieszaniny oddechowej, co oznacza, że zszedł pod wodę z tylko jedną butlą . Zgodnie z wytycznymi dotyczącymi nurkowania w zbiornikach zamkniętych, do których można zaliczyć Lepusz, nurek powinien zostać wyposażony w dwa niezależne źródła mieszaniny oddechowej. Przepisom tym nie podlegają jednak płetwonurkowie pracujący w straży pożarnej.
Sprawa śmierci nurka szukającego Grzegorza Borysa zostanie poddana śledztwu
Jak dowiedział się reporter „Radia ZET”, Bartosz Błyskal miał prowadzić działania jedynie w otwartej części zbiornika , a co za tym idzie, nie dotyczyły go przepisy związane z działaniem w zbiornikach zamkniętych. Gdy schodził ostatni raz pod wodę, miał mieć ze sobą zapas tlenu na 20-25 minut. Jego akcja ratunkowa trwała ponad godzinę.
Sprawą śmierci Bartosza Błyskala zajmuje się prokuratura. Tragedia ma zostać oceniana także przez dwa zespoły, które ocenią akcję, taktykę poszukiwań i protokół powypadkowy.
Źródło: Radio Zet