Syn Sylwii Peretti miał włączoną kamerkę. Wyciekło mocne nagranie z pojazdu, w którym się znajdował
Cała Polska żyje teraz wypadkiem, do którego doszło wczoraj w nocy w Krakowie. W wyniku tego zdarzenia życie straciło czterech młodych mężczyzn, wśród których znajdował się syn Sylwii Peretti. Jak później ustaliła policja, to właśnie on kierował pojazdem. W sieci pojawiło się wstrząsajace nagranie z jego przejażdżki.
Nagranie syna Sylwii Peretti
Patryk odziedziczył po swojej mamie miłość do motoryzacji. Lubił szybką jazdę i absolutnie się z tym nie krył, publikując w mediach społecznościowych nagrania z przejażdżek. Jedno z ostatnich, które udostępnił aż mrozi krew w żyłach.
Widać na nim bowiem jak auto, którego wówczas był akurat pasażerem, mknie ze znaczą prędkością wyprzedzając inne samochody. Mało tego, nie zatrzymuje się nawet na czerwonym świetle, przemykając przez skrzyżowanie. Przecież już wówczas mogło dojść do tragedii.
Syn Sylwii Peretti nie raz jeździł szybko po mieście
Celebrytka była doskonale świadoma problemu. Mówiła o tym już 2 lata temu w jednym z wywiadów. Wówczas na kanale motoryzacyjnym w serwisie Youtube chwaliła się swoim wartym ponad milion złotych BMW. Przyznała się wtedy, że w przeszłości straciła prawo jazdy za szybką jazdę.
W tej samej rozmowie zdradziła, że jej syn ma podobny problem. Stwierdziła, że jego największą wadą jest to, że jeździ szybko po mieście , zamiast wynająć sobie przejazd na torze i tam się wyszaleć. Niestety, właśnie to wpędziło go do grobu razem z trzema kolegami.
Nie było szans na ratunek
Jak widać na nagraniach udostępnionych przez miasto Kraków, auto pędziło z ogromną prędkością. Ta na pierwszy rzut oka znacząco przewyższą tę dozwoloną, ale policja dokładną jej wartość zachowuje dla siebie. Niemniej, samochód był tak rozpędzony, że w zetknięciu z betonowym murkiem zgniótł się niczym aluminiowa puszka.
Zdarzenie miało miejsce w centrum miasta, więc służby wezwano natychmiast. Te przyjechały na miejsce już po około 4 minutach. Pomimo błyskawicznej reakcji żadnego z mężczyzn nie udało się uratować. Trzej byli już martwi, a jeden zmarł w trakcie reanimacji.