Śmierć matki i dziecka na promie nie była przypadkowa? Mocne wyznanie ratownika, ujawnia, co mogło się stać
Prom, który płynął z Gdyni do Karlskrony zyskał duży rozgłos, jednak raczej nie w takim znaczeniu, w jakim chciałaby tego jego załoga. O tragedii sprzed kilku dni rozpisują się media na całym świecie. Trwa śledztwo, a najnowsze doniesienia w sprawie mówią, że 7-letni chłopiec, który wypadł za barierkę został mógł zostać zamordowany a jego 36-letnia matka popełniła samobójstwo. Teraz na komentarz odnośnie tej sytuacji zdecydował się ratownik.
Ratownik wyjaśnia, co mogło się stać na promie
Michał Mieczkowski jest ratownikiem i przez ponad 20 lat był szefem plaży Ustronie Morskie-Sianożęty, teraz pracuje w Akademii Ratownictwa. W rozmowie z “Faktem” stwierdził, że wypadnięcie przez barierkę na jednostkach typu Stena Spirit nie jest takie proste i raczej nie powinno być dziełem przypadku.
- Barierki są na wysokości mojej klatki piersiowej, a ja sam mam 180 cm wzrostu, czyli to nie mogło być przypadkowe wypadnięcie - mówi mężczyzna, dodając, że dziecko mogło ewentualnie wspiąć się na burcie i zostać strącone przez przechył lub nieoczekiwanie zakołysanie statkiem.
Opisał także, jak jego zdaniem mogła wyglądać sama akcja ratunkowa.
Dotarli do nagrań z chwili przed tragedią. TAK zachowała się matka, syn od razu zareagował. Wielka rozpaczRatownik wyjaśnia, czy można przypadkiem wypaść z promu
Zdaniem ratownika godzina spędzona w wodzie o temperaturze kilkunastu stopni Celsjusza to za mało, aby dostać wstrząsu hipotermicznego, jednak poważne skutki mogło wywołać uderzenie o taflę Bałtyku.
Do tego mógł jednak dojść czynnik stresu i perspektywa walki o własne życie. Mężczyzna spróbował także odpowiedzieć na pytanie czy można wypaść z pokładu nieintencjonalnie
- Nie, są to bardzo rzadkie wypadki. Najczęściej to próby samobójcze albo próby zabójstwa przez wypchnięcie. Barierki są umieszczone dość wysoko, aby wypaść przez nie, trzeba to zrobić z premedytacją - powiedział
Ustalane są szczegóły tragedii na promie
Cały czas ustalane są szczegóły wypadnięcia z promu przez Polkę i jej dziecko. Analizowany jest monitoring ze statku i telefon kobiety. Pojawia się także coraz więcej głosów od pasażerów feralnego rejsu.
Jedna z pań płynących do Szwecji przyznała, że 7-latek przytulał się do mamy, a ona odwzajemniała uścisk i tym bardziej dziwne wydają się być podejrzenia o samobójstwo. Na oficjalne informacje trzeba jednak poczekać.
Źródło: fakt.pl