Nocny wpis Wojciechowskiej. "Nie przeżył", wciąż przeżywa wypadek sprzed lat
Znana podróżniczka ma na swoim koncie wiele przygód, również tych mniej i bardziej niebezpiecznych. O śmierć otarła się dwie dekady temu na Islandii, miesiące spędziła w szpitalu. To wtedy odeszła bliska jej osoba. Martyna Wojciechowska długo walczyła z wyrzutami sumienia.
Martyna Wojciechowska przeżyła wiele podróży
Podróże po całym świecie to jedna z największych pasji Martyny Wojciechowskiej. Prezenterka ma za sobą setki wyjazdów do najbardziej odległych zakątków globu , które chętnie relacjonowała za pośrednictwem różnych mediów. Była główną bohaterką wielu programów telewizyjnych, napisała również dziesiątki książek . Ma na swoim koncie olbrzymie sukcesy w tym zakresie. Zdobyła wiele szczytów górskich i odwiedziła miejsca, o których przeciętnemu Europejczykowi nawet się nie śniło .
Jednym z najpopularniejszych programów telewizyjnych Martyny Wojciechowskiej jest bez wątpienia “Kobieta na krańcu świata”, w którym przedstawia problemy społeczne z najdalszych zakątków globu . Widzowie z pewnością kojarzą również wiele innych formatów, w których wystąpiła znana podróżniczka. To między innymi “Misja Martyna”, gdzie prezenterka zawędrowała między innymi do Ekwadoru, Indonezji czy Polinezji Francuskiej .
Martyna Wojciechowska przetrwała wypadek na Islandii
Podczas produkcji programu telewizyjnego “Misja Martyna” podróżniczka wiele doświadczyła. Takie przygody wymagają olbrzymiego wkładu, wielu miesięcy przygotowań i olbrzymiej siły, która pozwoli na osiągnięcie celu . Jednym ze zdarzeń, które najbardziej wpłynęły na jej późniejsze życie, był jednak wypadek, do którego doszło w 2004 roku. Kobieta podróżowała wtedy po Islandii .
Wszystko rozpoczęły tragiczne warunki pogodowe, które panowały tego dnia. Auto , którym przemieszczała się Martyna Wojciechowska, dwóch operatorów i kierowca, wpadło w poślizg i uderzyło w betonowy słup. Jeden z mężczyzn zginął na miejscu, podróżniczka złamała kręgosłup.
Leżałam na łóżku i chciałam umrzeć. Nie miałam odwagi odebrać sobie życia, ale marzyłam, żeby zasnąć i więcej się nie obudzić. Miałam tak ogromne poczucie winy, że przez 10 lat nie odważyłam się zapytać żony Rafała i jego dzieci, czy mają do mnie żal. Bo to był w końcu mój program, to ja wybrałam Rafała na operatora (...) Cały czas analizowałam przebieg tych wydarzeń. Nie umiałam się z tym wszystkim pogodzić - mówiła o swoich emocjach w rozmowie z “Galą”.
ZOBACZ TEŻ: "Przepraszam was". Ciężko chory Tomasz Jakubiak nagrał wiadomość
Martyna Wojciechowska przeżywa rocznicę wypadku
Do tragicznego w skutkach wypadku doszło w nocy z 17 na 18 października 2004 roku. Oznacza to, że od zdarzenia minęły już dwie dekady . Ono wciąż jednak jest żywe w Martynie Wojciechowskiej , która niesie w sobie emocje z nim związane. W okolicach północy w jej mediach społecznościowych pojawił się poruszający wpis .
RAFAŁ ŁUKASZEWICZ, mój przyjaciel, operator kamery, kochający mąż, tata dwójki wspaniałych bliźniaków, wtedy zaledwie trzyletnich, umierał na moich oczach, a ja chciałam wierzyć, że to wszystko się nie dzieje.
Rafał nie przeżył.
Drugi operator WITEK SZCZEPAN był w stanie ciężkim.
Ja miałam złamany kręgosłup i na wiele miesięcy zostałam unieruchomiona, a lekarze powtarzali mi, że już nigdy nie wrócę do pełnej sprawności, do swojego życia sprzed wypadku - napisała Martyna Wojciechowska.
W dalszej części publikacji podróżniczka opowiedziała o swoim żalu w związku ze śmiercią przyjaciela . Dodała również, że obiecała sobie, że przeżyje swoje życie podwójnie — za siebie i za zmarłego.
Brakuje nam tu Ciebie.
Po 20 latach tęsknota nie maleje. Ale wierzę, że kiedyś gdzieś na szczycie góry wszyscy razem spotkamy się, prawda? - zwróciła się do Rafała Łukaszewicza.