Psy wariowały, były ciągle zmieniane. Dopiero teraz wychodzą na jaw szczegóły obławy na Grzegorza Borysa
Poszukiwania Grzegorza Borysa zakończyły się 6 listopada nad ranem. Ciało mężczyzny zostało wyłowione ze zbiornika wodnego Lepusz na terenie Trójmiejskiego Parku Krajobrazowego. Okazuje się, że psy tropiące, które uczestniczyły w obławie, już wcześniej wskazywały to miejsce. Czy śledczy nie sprawdzili go dokładnie? Na jaw ciągle wychodzą nowe fakty dotyczące śledztwa.
Grzegorz Borys został odnaleziony martwy
Grzegorz Borys był głównym podejrzanym w sprawie morderstwa swojego 6-letniego synka. Po dokonaniu domniemanej zbrodni żołnierz miał uciec, a następnie skryć się na terenie pobliskich lasów. W obławie na niego towarzyszyło ok. 1000 funkcjonariuszy policji, straży pożarnej, żandarmerii wojskowej czy leśników. Mundurowi mieli także do dyspozycji nowoczesny sprzęt, helikopter oraz psy tropiące. Okazuje się, że zwierzęta od samego początku wyczuły trop.
Poszukiwania Grzegorza Borysa poruszyły całą Polskę. Miliony osób z napięciem wyczekiwało, kiedy obława przyniesie efekt. Przez 18 dni teren Trójmiejskiego Parku Krajobrazowego był dokładnie przeczesywany przez policję. Ostatecznie ciało mężczyzny zostało wyłowione ze zbiornika wodnego Lepusz, które od samego początku przykuło uwagę psów tropiących. Dlaczego już wtedy śledczy nie natrafili na Borysa?
Jakich psów użyto do tropienia Grzegorza Borysa?
Z nieoficjalnych informacji, które podało RMF FM, wiadomo, że w trakcie obławy na Grzegorza Borysa użyto kilka rodzajów policyjnych psów tropiących. Jednym z nich były zwierzęta wykorzystujące formę mantraillingu, czyli poszukiwania danego człowieka po jego indywidualnym zapachu. Ta forma tropienia opiera się głównie na pracy z tzw. "górnym wiatrem".
Należy podkreślić, że psy, których używa policja, potrafią wykryć ślady zapachowe nawet sprzed kilku tygodni. To właśnie z tego powodu zdecydowano się na przeczesywanie całego terenu Trójmiejskiego Parku Krajobrazowego, którego poszukiwany był już w przeszłości częstym bywalcem.
Było to uprawnione, bo ślad był realnym i prawdziwym śladem, mógł jednak wynikać z tego, że Grzegorz Borys spędzał w tym parku wiele czasu, biegał w nim wielokilometrowe trasy – czytamy na stronie RMF FM.
Psy tropiące miały "wariować" podczas obławy na Grzegorza Borysa
Informator RMF FM ujawnił, że podczas obławy na Grzegorza Borysa używano wielu różnych psów, które często zmieniano. Wszystkie jednak zachowywały się bardzo podobnie:
W pierwszej dobie poszukiwań część psów dosłownie miała "wariować" od nadmiaru śladów zapachowych – dowiadujemy się ze strony stacji.
Zwierzęta miały uporczywie prowadzić policję w kierunku zbiorniku lub do niego wracać. Wówczas policja myślała, że to przez fakt, iż Grzegorz Borys wszedł do niego, by zmylić trop, pozbywając się zapachu. Mimo to już wtedy odbyły się poszukiwania na tym terenie. Nie obejmowały one jednak całego zbiornika ze względu na m.in. złą pogodę.
Przełomowym tropem, który nakłonił funkcjonariuszy to ponownego przeszukania zbiornika, okazał się plecak podejrzanego, który odnaleziono w pobliżu akwenu. To właśnie wtedy saperzy wyłowili z jeziora ciało Grzegorza Borysa.
źródło: natemat.pl, rmffm.pl