Nie mówią całej prawdy o Grzegorzu Borysie?! Pojawiły się niesłychane doniesienia. "Kara dla jego żony"
Już niemal od 2 tygodni policjanci poszukują Grzegorza Borysa w trójmiejskich lasach. Społeczeństwo zaczyna mieć tego dość, bo okoliczni mieszkańcy żyją w strachu. Policja co prawda jest w stałym kontakcie z obywatelami, ale nie wszystkie wychodzące od niej informacje muszą być prawdziwe. Tak twierdzi były funkcjonariusz.
Policja wciąż nie może znaleźć Grzegorza Borysa
Grzegorz Borys miał dokonać zbrodni 20 października. Jeszcze tego same dnia ruszono za nim w pościg, a mimo to mężczyzna do dziś pozostaje na wolności. Wiele wskazuje na to, że faktycznie chowa się w Trójmiejskim Parku Krajobrazowym.
Według informacji, które od policji pozyskały media, funkcjonariusze natrafili na pozostawione przez zbiega ślady, chociażby miejsce noclegu czy nawet plecak. Niektórzy mieli go nawet widzieć, ale ostatecznie go nie złapali. Mimo tego, że rzekomo wręcz depczą mu po piętach, końca poszukiwań nie widać. Czy aby na pewno mówią nam całą prawdę?
Krzysztof Rutkowski zaszokowany podczas poszukiwań Grzegorza Borysa. Nie tego się spodziewał. "Jeździ za nami”Były funkcjonariusz ma zastrzeżenia co do informacji policji
“Fakt” porozmawiał na temat całej sprawy z byłym negocjatorem policyjnym, Dariuszem Lorantym. Ten dosyć słabo ocenia komunikację policji z opinią publiczną. Jak zauważa, niektóre informacje, które dochodzą do mediów, są ze sobą sprzeczne.
Niedawno policja podała oficjalną informację, że zbieg nie wziął z domu gotówki, a jedynie rzeczy, które pomogą mu przetrwać w lesie. Teraz okazuje się, że jednak wziął pieniądze, ale wyrzucił je razem z plecakiem.
Były funkcjonariusz zaznaczył także, że inne historie, które wypłynęły do mediów, wydają się wręcz niewiarygodne. Ocenił tak chociażby informację o tym, że pies, który wpadł na Grzegorza Borysa, ostatecznie go nie dopadł. Jego zdaniem, gdyby zwierzę faktycznie znalazło się w pobliżu zbiega, nie miałoby problemu, by go powalić na ziemię. Zaraz potem powinien mu w tym pomóc jego opiekun, a mimo to jakimś cudem zbieg dalej nie jest uchwycony.
Grzegorz Borys mści się na żonie?
Do tej pory największe niewiadome w śledztwie dotyczyły motywu działań Grzegorza Borysa. Ludzie zachodzili w głowę, dlaczego mężczyzna miałby zabijać własnego, raptem 6-letniego synka. Lorenty ma własną hipotezę dotyczącą tej kwestii.
Moja opinia jest taka, że działał pod wpływem jakiegoś szaleńczego impulsu, a zabójstwo dziecka miało być najdotkliwszą karą dla jego żony. Za co? Tego nie wiem, ale bez wątpienia chodziło mu o to, żeby sprawić jej ogromny ból.
Źródło: Fakt