Grób rodzinny Ireny Santor skrywa tajemnicę. Wyszła na jaw po latach
Pierwsza dama polskiej piosenki przeżyła olbrzymią tragedię w życiu osobistym. Prawda o zmarłej córce Ireny Santor wyszła na jaw po 65 latach. Dziewczynka, która zmarła po dwóch dniach, spoczywa na Powązkach Wojskowych w Warszawie. Przejmująca historia łamie serca.
Tajemniczy napis na grobie rodziny Santor
Przechadzając się po Powązkach Wojskowych w Warszawie przy okazji refleksyjnych świąt listopadowych, można trafić na grób rodziny Santor. Spoczywa w nim mąż królowej polskiej piosenki, Stanisław, a także Sylwia, żyjąca zaledwie dwa dni córka małżeństwa. Ta sprawa przez wiele lat była owiana tajemnicą, a słynna wokalistka nie chciała o niej szeroko opowiadać.
W rozmowie z “Dobrym Tygodniem” Irena Santor mówiła, że to “bardzo intymna historia i prywatna sprawa” i unikała odpowiadania na niewygodne pytania. Jak wiele osób się jednak domyślało, to właśnie córeczka diwy polskiej sceny została złożona w tym grobie. Tajemnica odejścia dziewczynki została rozwiązana w najnowszej biografii Ireny Santor.
Irena Santor straciła córeczkę
Najnowsza biografia Ireny Santor zatytułowana “Tych lat nie odda nic” powstała spod pióra Jana Osieckiego. Wokalistka została w niej określona pierwszą damą polskiej piosenki. Przypomniano o jej największych sukcesach, takich jak występ przez Królową Matką, czyli Elżbietą Bowes-Lyon, czy Janem Pawłem II. Poruszono również temat bolesnej straty, której Irena Santor doświadczyła przed wieloma laty.
Był 1959 rok, kiedy słynna wokalistka urodziła córkę, którą nazwała Sylwia. Radość z macierzyństwa nie trwała jednak długo. Już dwa dni później dziewczynka zmarła w tragicznych okolicznościach. Z najnowszej publikacji dotyczącej życia gwiazdy polskiej sceny po raz pierwszy dowiadujemy się ze szczegółami o tym, co wydarzyło się sześćdziesiąt pięć lat temu.
ZOBACZ TEŻ: Dramatyczne wieści we Wszystkich Świętych. Nie żyje legenda
Irena Santor opowiedziała o zmarłej córce
Przez lata ta tragedia była ukrywana przez Irenę Santor i jej najbliższych. Teraz jednak prawdę wyznała Violetta Zakrzewska, córka szkolnej koleżanki wokalistki. Tak tłumaczono śmierć dwudniowej córki królowej polskiej piosenki.
Opowiadała mojej mamie podczas jednego ze spotkań w latach sześćdziesiątych, że śmierć małej Sylwii była spowodowana przez położną, czy może raczej salową. Dziecko urodziło się w lutym, była dość ostra zima, a ta kobieta otworzyła okno, żeby przewietrzyć salę, w której leżała Santor. Szybko zrobiło się za zimno i dziewczynka zachorowała na zapalenie płuc.
To tragiczne wydarzenie musiało pozostawić olbrzymią wyrwę w sercu Ireny Santor. Wokalistka nie doczekała się później już żadnych innych dzieci, Sylwia była jedną pociechą, którą wydała na świat.