Ewa z "Sanatorium miłości" narzeka na mężczyzn. Ma spore wymagania
W trwającym sezonie programu “Sanatorium miłości” występuje Ewa z Tarnowskich Gór. Szuka ona mężczyzny niebanalnego, który będzie w stanie sprostać jej wymaganiom. Bohaterka sama od siebie dużo wymaga i jest taka sama wobec mężczyzn.
Ewa zarzuca polskim mężczyznom przede wszystkim to, że nie dbają o wygląd. Poznała ona w programie Józefa z Wałbrzycha, jednak stwierdziła, że brakuje między nimi tego czegoś i nawiązali przyjaźń. Mężczyzna jednak nie ustaje w swoich staraniach.
Ewa z "Sanatorium miłości" jest przedsiębiorcza
Bohaterka trafiła do programu, bo od kilkunastu lat jest sama. Zawiodła się na sporo młodszym mężczyźnie od siebie i szuka partnera w swoim wieku. Kobieta jest bardzo przedsiębiorcza i mieszka na śląskich Tarnowskich Górach. Prowadzi wiele działalności, a najnowszą jest własny hotel.
Ewa pasjonuje się górskimi wędrówkami i takie wyprawy działają na nią relaksująco. Gdy tylko pogoda się poprawia to na wiosnę i lato zakłada rolki lub wychodzi na rower. W zimę stoki narciarskie nie są jej obce. Jest wysportowaną i zadbaną kobietą i chce, aby mężczyzna był taki sam.
Ewa z "Sanatorium miłości" ma duże wymagania
Ewa nie ukrywa, że na początku liczy się dla niej przede wszystkim aparycja i wygląd zewnętrzny. W rozmowie z serwisem “Plejada” podkreśliła, że lubi wysokich mężczyzn, a takiego w programie nie znalazła.
Kuracjuszka podkreśla, że jej wybranek musi być twardy, bo ona jest ambitna i szuka takiego partnera, który będzie ją “ciągnął do góry”. Ubolewa ona nad tym, że mężczyźnie po 60. roku życia rzadko o siebie dbają i są przystojni i chcieliby partnerkę w podobnym wieku.
Dla Ewy z "Sanatorium Miłości" liczy się poczucie humoru
Ewa uważa, że swój młody wygląd zawdzięcza również uśmiechowi i od szczęśliwego człowieka zawsze bije radość. Przyznała:
Jeżeli człowiek jest uśmiechnięty, zadowolony i szczęśliwy, nie zamartwia się niczym, to widać to po oczach. Czekam na to, co będzie i ze wszystkiego się cieszę.
Jako dowód, że tak jest Ewa przytoczyła anegdotę z autopsji.
Zajechałam facetowi drogę i wjechał we mnie. Rozwalił sobie samochód, moje auto tak nie ucierpiało. Podbiegł do mojego samochodu, otworzył drzwi, a ja do niego: "Proszę mnie tylko nie zabijać", tak go rozbroiłam, że facet nic nie chciał ode mnie. Pojechał tym rozwalonym maluchem, więc wiem, że taka otwartość dużo daje.
Źródło: pomponik.pl