Co się dzieje z pieszym, który omal nie został potrącony w wypadku syna Sylwii Peretti?! Ciężko uwierzyć
W nocy z 14 na 15 lipca w centrum Krakowa doszło do tragicznego wypadku. Kierujący samochodem marki Renault Megane stracił panowanie nad pojazdem i zjechał, dachując, po schodach na Bulwar Czerwieński. Na skutek wypadku zginęli wszyscy pasażerowie pojazdu.
Syn Sylwii Peretti o mały włos nie potrącił pieszego
W sieci pojawiło się nagranie z chwili wypadku, która została uchwycona przez kamery miejskiego monitoringu. Początkowo zostało one opublikowane w mediach społecznościowych miasta Kraków „ku przestrodze”.
Na nagraniu bez większego trudu można zaobserwować, że chwilę przed pojawieniem się pojazdu prowadzonego przez syna Sylwii Peretti przez skrzyżowanie próbował przejść pieszy w nieprzeznaczonym do tego miejscu. W ostatniej chwili udało mu się odskoczyć i uniknąć śmierci.
Wiesław Nowobilski chce opuścić Polskę. Po pracy z Elą Romanowską na planie "Nasz nowy dom" musi odpocząćCo się dzieje z pieszym, który prawie został potrącony przez syna Sylwii Peretti
Choć może być ciężko w to uwierzyć, pieszy, któremu udało się uniknąć potrącenia przez syna Sylwii Peretti, wciąż nie został przesłuchany przez policje. Jak donosi portal „Fakt”, służby jeszcze nie zdołały go namierzyć, choć mężczyzna z pewnością będzie ważnym świadkiem w sprawie.
– Ta osoba jeszcze nie została przesłuchana. Mężczyzna do tej pory nie zgłosił się na policję. O tym, czy śledczy będą próbowali go zidentyfikować i przesłuchać zadecyduje prokuratura. Ale zapewne tak, bo jest on istotnym świadkiem w sprawie – ujawnił oficer prasowy Komendy Wojewódzkiej Policji w Krakowie.
Pieszy podejrzewany o spowodowanie wypadku
W mediach społecznościowych można znaleźć wiele komentarzy, które za wypadek obwiniają pieszego, który wtargnął na jezdnię w niedozwolonym miejscu, łamiąc tym samym przepisy. Zgodnie z wypowiedzią eksperta dla portalu „Fakt”:
– Główną przyczyną tego tragicznego wypadku była nadmierna prędkość – powiedział.
Zwrócił on także uwagę na fakt, że zaskakującą reakcją było oddalenie się z miejsca wypadku, zamiast spróbować udzielić pomocy poszkodowanym. Jak wyjaśnił, mężczyzna miał obowiązek zadzwonić na numer alarmowy i udzielić pomocy.
– Nieudzielenie pomocy ofiarom wypadku w rozumieniu regulacji kodeksu karnego zagrożone jest karą pozbawienia wolności do lat trzech — wyjaśnił ekspert.
Źródło: Fakt