Żona Krzysztofa Rutkowskiego usuwa tatuaż. Niestety nie od początku było kolorowo
Nieprzemyślany tatuaż sprawił, że życie żony słynnego detektywa zmieniło się w istny horror. Maja Rutkowski przeszła gehennę, próbując się go pozbyć. Czuła ogromny ból, miała wypaloną skórę. Teraz podjęła ważną decyzję.
Robiąc tatuaż Maja nie spodziewała się, że za dwadzieścia lat przysporzy jej on tyle cierpienia. Seria nieprzemyślanych decyzji sprawiła, że znana pani detektyw na zawsze zapamięta tę bolesną lekcję.
Dwadzieścia lat temu Maja Rutkowski zrobiła sobie tatuaż. Dziś gorzko tego żałuje
Już w 2020 roku media opisywały cierpienia detektyw-celebrytki, która za wszelką cenę chciała pozbyć się z pleców niezbyt udanego tatuażu. Pierwsze wzory zrobiła dwie dekady temu — były to daty urodzenia jej siostry oraz córki.
Po latach w enigmatyczne cyfry został wkomponowany anioł, jednak Maja Rutkowski nie była zadowolona z efektu. Tuż przed ślubem w 2019 roku podjęła radykalną decyzję o usunięciu tuszu spod swojej skóry. Niestety, okazało się, że ten został wpuszczony bardzo głęboko.
W dodatku żona Krzysztofa o pomoc poprosiła ostatnią osobę, która powinna wykonywać taki zabieg. “Ekspert” nie był lekarzem, a wypalanie tatuażu okazało się jednym z najkoszmarniejszych wspomnień gwiazdy. Maja nie ukrywała przed fanami swojej udręki. W mediach społecznościowych pokazała tragiczny efekt nieudanego usuwania.
- Niestety wykonała go osoba, która nie była lekarzem ani nie miała wystarczających umiejętności, czy wiedzy. Został wtedy użyty za silny laser i wypaliło mi dziurę - zdradza w rozmowie z “Faktem”.
"Potworny grzyb i pył". Ekipa "Nasz nowy dom" i Katarzyna Dowbor byli przerażeni domem, musieli działaćMaja Rutkowski usuwa tatuaż. Niestety, to jeszcze nie koniec
Nieposiadająca odpowiednich umiejętności osoba przeprowadziła zabieg nieudolnie, doszło do poparzeń II stopnia. Całą łopatkę i sporą część pleców, a także punkt na nadgarstku pani detektyw pokryły bolesne spieki, strupy i palące obrzęki. W rozmowie z “Faktem” Maja Pilch przyznała, że wstydzi się tego błędu. Teraz jednak musiała działać.
Po latach cierpienia w końcu podjęła decyzję — postanowiła skorzystać z profesjonalnej kliniki. Niestety, okazało się, że czeka ją bolesny proces.
- Skóra po ostatnim poparzeniu jest bardzo zniszczona, są widoczne blizny. W związku z tym zabieg w moim przypadku jest dość bolesny, ponieważ mam straszne zrosty i uszkodzoną tkankę. Dowiedziałam się, że żeby uzyskać zadowalający efekt muszę poczekać 2-3 lata, bo należy wykonać 10 sesji. Przy czym nie jest to takie proste, ponieważ po zabiegu nie można wystawiać tego miejsca na promienie słoneczne. Powinno się to robić jesienią i zimą. Przez ostatnie pół roku nie miała na to czasu, ale wierzę, że tym razem uda mi się chodzić na te sesje systematycznie - zdradziła “Faktowi”.
Obolała Maja Rutkowski ostrzega fanów
Maja Rutkowski jest już po pierwszym zabiegu. Pobyt w klinice relacjonowała na swoim kanale na Youtube — pokazała także nie całkiem zagojone blizny. W niektórych miejscach pod skórą nadal widoczny był pigment, na co zwrócili uwagę specjaliści. Opowiadała też, że w trakcie leczenia stosowała antybiotyki i na wszelkie sposoby usiłowała doprowadzić swoją skórę do lepszego stanu.
Zaapelowała także do fanów, aby nie popełniali jej błędu.
- Niestety, tego zabiegu nie wykonał mi lekarz i chciałabym przestrzec wszystkie kobiety, jak można zrobić sobie krzywdę. Ja mało co nie dostałam sepsy, mój nadgarstek też nie za ciekawie wygląda. Potem wiele antybiotyków i naprawdę nie wyglądało to dobrze - mówiła, pokazując bolesne blizny.
Źródło: Fakt