W sieci krążą informacje, że Justyna i jej synek "spotkali tatę". Sportsmenka nie wytrzymała, przerwała milczenie
Ostatni post Justyny Kowalczyk, na którym sportsmenka pokazała zdjęcia z górskiej wyprawy z Grecji, wywołał w mediach ogromne poruszenie. Niektóre z portali dopatrywały się w nim ukrytego znaczenia. Teraz okazuje się, że Justyna Kowalczyk nie pozostała obojętna na te plotki.
Polska medalistka dodała pod postem komentarz, w którym dosadnie podsumowała nadinterpretację jej słów: “to kompletnie debilne".
Justyna Kowalczyk kontynuuje górską pasję, stara się ją zaszczepić również w Hugo
W ubiegłym miesiącu Justyna Kowalczyk przeżyła wyjątkowo trudne chwile. 17 maja jej mąż, Kacper Tekieli, zginął w tragicznych okolicznościach w górach w Austrii, gdzie realizował swój życiowy cel — zdobycie wszystkich czterotysięczników w Alpach. Niestety przy zejściu z jednego z nich zabrała go lawina.
Pogrzeb Kacpra Tekieliego odbył się 30 maja w Gdańsku, jego rodzinnym mieście. Od tego czasu wiele osób spodziewało się, że Justyna Kowalczyk zniknie na dłużej z przestrzeni publicznej, jednak sportsmenka nie pozwala sobie na marazm. Próbuje wrócić do codzienności dla swojego synka Hugo, który jest jej oczkiem w głowie. Zgodnie z tym, co wielokrotnie zapowiadała, Kowalczyk kontynuuje górskie wyprawy w towarzystwie dziecka. 15 czerwca zamieściła zdjęcia z jednej z nich na swoich mediach społecznościowych — nie spodziewała się, że wywoła to niemałą burzę w internecie.
Zdjęcie Justyny Kowalczyk zostało nadinterpretowane przez media
To nie pierwszy raz, gdy po śmierci męża Justyna Kowalczyk wybrała się z synkiem w góry. Krótko po pogrzebie zdecydowała się na wyjazd z Hugo do Grecji, gdzie wspólnie spędzają razem czas na malowniczych górskich szlakach. Kadrami z wędrówki zdecydowała się podzielić na swoich mediach społecznościowych. Na jednym z nich, które szczególnie przykuło uwagę prasy, można było dostrzec otwarty zeszyt z zapisaną odręcznie notatką.
Pewien portal postarał się, by “rozszyfrować” wiadomość, którą zapisała Kowalczyk. Dziennikarze odczytali "Hugo i me met pa", co zostało przez nich przetłumaczone jako "Hugo i ja spotkaliśmy tatę". Ten temat natychmiast stał się viralem i już niedługo wiele portali rozpisywało się o “wzruszającym spotkaniu”.
Justyna Kowalczyk w dosadnych słowach wyprowadza dziennikarzy z błędu
Nie minęło dużo czasu, jak Justyna Kowalczyk zdecydowała się skomentować nadinterpretację mediów. Błędne domysły dziennikarzy skwitowała w kilku dosadnych słowach.
– Trzeba się dobrze postarać, by ze wpisu w książce na szczycie zinterpretować, że "spotkaliśmy tatę". Dzięki za uśmiech, choć to kompletnie debilne – czytamy pod postem na Facebooku.
Po uważnym przypatrzeniu się notatce sportsmenki, możemy wywnioskować, że zapisała w niej "Hugo i Mameł. POL" . To nie pierwszy raz, gdy Kowalczyk określa siebie tym słowem. Pierwszy raz użyła go w opisie zdjęcia po biegu w Niemczech, pierwszym, w jakim wzięła udział po narodzinach synka.
– Miło było szybko pobiegać. 30km styl dowolny. Pierwsze zwycięstwo, jako “mameł” . Ps. Mroziło! Miejscami -18 – pisała wówczas.