TAK zachowywał się Zbysław C. podczas zatrzymania. Inspektor ujawnia wstrząsające fakty. "On nic złego nie zrobił"
Wczoraj późnym porankiem Zbysław C. zaatakował grupę przedszkolaków. Jednego z nich ranił nożem w klatkę piersiową. Dziecko niedługo później zmarł w szpitalu. Po zatrzymaniu przez bohaterskich obywateli trafił w ręce policji. O czym rozmawiał z funkcjonariuszami?
Zbysław C. zachowywał się podejrzanie
Biorąc pod uwagę fakt, że do tragedii doszło w centrum Poznania w biały dzień, świadków było dosyć sporo. Ci zrelacjonowali mediom to, co widzieli. Część z nich napotkała Zbysława C. chwilę wcześniej. Już wtedy miał się zachowywać podejrzanie.
Jedna kobieta widziała, jak mężczyzna kręcił się nerwowo i mówił sam do siebie. Z kolei ekspedientka lokalnego sklepu przyznała, że nożownik groził jej śmiercią, gdy wyszła na papierosa na przerwę. Nie wzięła jednak gróźb zaniedbanego seniora na poważnie.
Zbysław C. jest chory
Później pojawiły się w informacje, według których Zbysław C. ma zmagać się z guzem mózgu. Mężczyzna był leczony neurologicznie i nie można wykluczyć, że choroba nie miała wpływu na jego zachowanie. Niedługo pod względem jego poczytalności przebadają go psychiatrzy.
Na tę chwilę z uwagi na jego stan zdrowia prace śledczych stanęły. Mężczyzna nie nadaje się póki co do prowadzenia czynności. Niemniej, prokuratura już postawiła mu zarzut morderstwa. Sekcja zwłok 5-latka jasno wykazała bowiem, że przyczyną jego śmierci była rana kłuta klatki piersiowej.
Co Zbysław C. mówił policjantom?
Andrzej Borowiak, rzecznik wielkopolskiej policji, wyjawił, że zatrzymany mężczyzna wdawał się w dyskusje z funkcjonariuszami. Jego relacja również sugeruje, że mężczyzna mógł być niepoczytalny. Okazuje się, że niektóre z jego wypowiedzi były kompletnie oderwane od rzeczywistości.
Mówił np., żeby go puścić, że on nic złego nie zrobił. Ale były też momenty, w których wypowiadał się zupełnie bezsensownie. Na pewno lekarze oraz prokuratorzy, którzy oceniają tę sytuację, będą musieli wziąć to pod uwagę.
Źródło: Na Temat/ Gazeta Wyborcza/ Super Express