Tak teraz wygląda dom Grzegorza Borysa. Jedno rzuca się w oczy
Kilka miesięcy temu sprawa Grzegorza Borysa była jedną z najczęściej omawiany w mediach. Mężczyzna, który był podejrzewany o zamordowanie swojego 6-letniego syna Olusia, przez ponad dwa tygodnie był najpiękniej poszukiwaną osobą w kraju. Policyjna obława ostatecznie zakończyła się odkryciem zwłok, które zostały zidentyfikowane jako należące do Grzegorza Borysa.
Sprawa morderstwa syna Grzegorza Borysa wstrząsnęła Polską
Sprawa morderstwa 6-letniego Olusia wstrząsnęła Polską. Dramat, który rozpoczął się 20 października, była pilnie śledzona przez tysiące osób, które chciały dowiedzieć się, czy podejrzewany o zamordowanie swojego syna Grzegorz Borys zostanie złapany przez policję. Medialne doniesienia mówiły, że mężczyzna ma być mistrzem sztuki przetrwania i ukrywa się na terenie Trójmiejskiego Parku Krajobrazowego, gdzie był poszukiwany przez setki mundurowych, ale także śmigłowce i drony.
Poszukiwania mężczyzny trwały do 6 listopada, kiedy w jednym ze zbiorników wodnych znaleziono ciało, zidentyfikowane później jako należące do Grzegorza Borysa. Na zwłokach zidentyfikowano rany cięte oraz rana z postrzału z broni pneumatycznej, sugerujące, że mężczyzna próbował odebrać sobie życie. Śledczy ustalili, że bezpośrednią przyczyną śmierci mężczyzny było utonięcie, które najprawdopodobniej nastąpiło w ciągu kilku dni od tragedii. Zbiornik, w którym go odnaleziono, znajdował się zaledwie 500 metrów od miejsca zbrodni.
Spędził w trumnie 7 dni. Nagranie z eksperymentu aż mrozi Nowy dowód ws. śmierci Anastazji Rubińskiej. Wstrząsające, co znaleźliCo się dziś dzieje z mieszkaniem Grzegorza Borysa?
Do straszliwej zbrodni doszło w jednym z mieszkań przy ulicy Górniczej na gdyńskim Fikakowie. Zgodnie z relacjami informatorów, jakie trafiały do mediów, widok miejsca zbrodni był tak koszmarny, że nie radzili sobie z nim nawet doświadczeni policjanci. Po tragedii reszta rodziny nie wróciła do mieszkania. Najpierw znajdowali się pod policyjną ochroną, która obawiała się, że przebywający na wolności Grzegorz Borys może zagrozić drugiemu synowi, żonie lub jej rodzinie.
Jak się okazuje, nawet teraz, gdy sprawa już ucichła, rodzina nie mogłaby wrócić do dawnych czterech kątów, gdyby tego chciała. Jak donosi „Fakt”, żona Grzegorza Borysa otrzymała wezwanie do opuszczenia lokalu od Agencji Mienia Wojskowego. Zazwyczaj na opróżnienie lokalu i wyprowadzkę jest 30 dni od chwili otrzymania wezwania, ale z uwagi na wyjątkowe okoliczności, termin ten dla wdowy po Grzegorzu Borysie został wydłużony do 30 grudnia. Kiedy jednak kluczenie nie zostały zwrócone w tym terminie, przedłużono go o kolejne 30 dni. Tym razem zaznaczono jednak, że termin jest nieprzekraczalny.
ZOBACZ TEŻ: Tylko on przeżył bestialski atak Jacka Jaworka. Tak teraz żyje
Mieszkanie Grzegorza Borysa stoi już puste
Jak donoszą dziennikarze „Wirtualnej Polski”, którzy wybrali się do Trójmiasta, by sprawdzić, czy lokal został opuszczony, w mieszkaniu nie da się już zauważyć żadnych mebli. Zgodnie z informacjami portalu ostatni transport miał miejsce w środku tygodnia. Z mieszkania miały zniknąć także zasłony, które jeszcze przed tragedią wzbudzały niepokój mieszkańców.
Zniknęły też w końcu te zasłony, które zakrywały ich okna z zewnątrz jeszcze przed tą straszną zbrodnią. Straszyły tam przez długi czas. Poprosiliśmy krewnych tej pani, żeby je zdjęli. Zrobili to, kiedy już wszystko spakowali do samochodów. Zniknęły też wszystkie zabawki, które koledzy i koleżanki Olka postawili pod klatką, żeby go upamiętnić – przekazała jedna z byłych sąsiadek rodziny dziennikarzom „Wirtualnej Polski”.
Źródło: Wirtualna Polska, Fakt