Pojazd, którym jechała Martyna Wojciechowska wbił się w betonowy słup. Umarł na rękach podróżniczki, rozpaczliwe wspomnienie gwiazdy
Martyna Wojciechowska największą popularność zyskała dzięki swoim spektakularnym podróżom, które relacjonowała w takich programach, jak “Misja Martyna”, czy “Kobieta na krańcu świata”. Podczas jednej z jej wypraw doszło do przerażającego wypadku, w którym na własne oczy widziała śmierć przyjaciela. Gwiazda w końcu otworzyła się na temat bolesnego doświadczenia.
Martyna Wojciechowska ma za sobą wiele nieustraszonych wypraw
Chyba nikt nie ma wątpliwości, że podróżniczka należy do najodważniejszych kobiet w polskim show-biznesie. Martyna Wojciechowska całe swoje życie poświęciła licznym podróżom , które pomagają jej lepiej poznać i zrozumieć kulturę, jaka panuje w wielu miejscach na świecie.
Dziennikarka ma za sobą wyprawy do najbardziej oddalonych i zróżnicowanych miejsc naszego globu, a niedawno poinformowała o swojej wyprawie do Nigerii , gdzie osobiście miała okazję spotkać małego chłopca oskarżonego przed laty o czary i wygnanego z wioski. Okazało się jednak, że nawet wyprawy w głąb rdzennych plemion nie były najniebezpieczniejszymi w jej życiu.
Martyna Wojciechowska na własne oczy widziała śmierć przyjaciela
Podczas wielu dalekich podróży gwiazdy często dochodziło do wielu niebezpiecznych sytuacji. Jedna z nich miała miejsce w 2004 roku podczas wyprawy dziennikarki na Islandię . Martyna Wojciechowska była wówczas w trakcie kręcenia programu “Misja Martyna”.
Podróżniczka i jej ekipa filmowa przemierzali terytorium kraju w fatalnych warunkach atmosferycznych. W pewnym momencie samochód wpadł w poślizg i z całą mocą uderzył w stojący przy drodze betonowy słup . Prowadząca “Kobiety na krańcu świata” ledwo przeżyła ten wypadek - złamała kręgosłup i przez długi czas powracała do zdrowia.
Niestety, to wcale nie było najgorsze, co przydarzyło się tego dnia produkcji show. Podczas wypadku samochodowego w 2004 roku zginął operator gwiazdy i jednocześnie jej bliski przyjaciel Rafał Łukaszewicz.
Martyna Wojciechowska: "Umarł na moich rękach"
Gwiazda przyznaje, że śmierć jej przyjaciela całkiem ją załamała i przez długi czas była przekonana, że już nigdy nie będzie w stanie powrócić do normalnego funkcjonowania. Teraz po upływie 19 lat w końcu może opowiedzieć o ogromnej tragedii. Nie oznacza to jednak, że przychodzi jej to z łatwością.
Kiedyś na pewno to było dla mnie bardziej bolesne, bo to było świeższe. Dzisiaj mam poczucie, że to już jest trochę przepracowane, chociaż nigdy nie mija ten ból. Nigdy nie mam takiego momentu, żebym mówiła, czego doświadczyłam wówczas w 2004 r., kiedy zginął Rafał, a właściwie umarł na moich rękach, żebym nie czuła ścisku w gardle. To jest niemożliwe, bo to historia, która zmieniła przede wszystkim życie jego rodziny. I z tym poczuciem winy, że on zginął, a ja przeżyłam, nie mogłam sobie poradzić przez wiele lat. Ta historia jednak diametralnie zmieniła moje życie - zdradziła gwiazda w rozmowie z portalem o2.pl
Martyna Wojciechowska wspomniała też, że przez długi czas nie miała odwagi, aby spojrzeć w oczy żony Rafała i zapytać jej, czy obwinia ją o śmierć ukochanego. Dzisiaj po latach podróżniczka wciąż utrzymuje kontakt z bliskimi zmarłego przyjaciela. Podkreśla też, że jej zdaniem warto powracać do takich historii, ponieważ może być to ogromną pomocą dla ludzi przeżywających podobne tragedie.
Warto wracać do pewnych historii, żeby się nimi dzielić, dlatego, że jest wiele osób, które mają podobne doświadczenia, które miały kryzys psychiczny, które w ogóle nie wiedziały, jak wyjść z tego impasu