Pełnomocnik Komendy zabrał głos. "Myśleliśmy, że życie mu się ułoży"
W środę 21 lutego zmarł Tomasz Komenda. Miał 46 lat, a cała Polska przypomina sobie jego historię. Spędził w więzieniu 18 lat na skutek niesłusznego oskarżenia. Mecenas Zbigniew Ćwiąkalski opowiada w rozmowie z ”Gońcem” o tragicznym końcu Tomasza Komendy.
Nie żyje Tomasz Komenda
O jego śmierci poinformował dziennikarz Grzegorz Głuszczak z ”Uwagi!” TVN. W 1997 roku stał się głównym podejrzanym w ”zbrodni miłoszyckiej” z 31 grudnia 1996 roku, mimo że zbrodni nigdy nie popełnił. Skazano go za rzekomy gwałt i zabójstwo 15-letniej Małgorzaty Kwiatkowskiej. W więzieniu spędził 18 lat, a w marcu 2018 roku został zwolniony warunkowo. Po latach udało się dowieść jego niewinność i Sąd Najwyższy uniewinnił go 16 maja 2018 roku. W ramach zadośćuczynienia i odszkodowania otrzymał prawie 13 mln złotych. W 2020 roku na podstawie jego historii powstał film “25 lat niewinności. Sprawa Tomasza Komendy”.
Odbywał karę w warunkach wręcz koszmarnych, znęcano się nad nim w więzieniu, nie dawano mu żyć. Film o nim oddaje tylko część tego, co się działo w rzeczywistości - zauważa mec. Zbigniew Ćwiąkalski w wywiadzie z ”Gońcem”
Jak wyglądało życie Komendy po wyjściu z więzienia?
Zbigniew Ćwiąkalski jest szerzej znany jako polityk. W latach 10. XXI wieku pełnił funkcje ministra sprawiedliwości oraz prokuratora generalnego. W 2018 roku został pełnomocnikiem Tomasza Komendy, reprezentując go bezpłatnie. Wraz z grupą adwokatów walczył o zadośćuczynienie i odszkodowanie dla Komendy. Ich starania zakończyły się sukcesem, a niesłusznie skazany otrzymał wtedy odpowiednio 800 tysięcy i 12 milionów złotych.
W bezpośrednich kontaktach był bardzo miłym człowiekiem, choć gdy wyszedł z zakładu karnego, był mocno zastraszony. O wszystko pytał: czy wolno mu to, tamto… Nam, jego obrońcom, w momencie końca sprawy wydawało się, że wszystko idzie w dobrym kierunku - wspomina Zbigniew Ćwiąkalski.
Kiedy przyznano Komendzie to gigantyczne odszkodowanie, prawnikom udało się dodatkowo uzyskać decyzję o odstąpieniu od jego opodatkowania.
Związał się z kobietą, myśleliśmy, że życie mu się ułoży. Pamiętam, jaki był dumny z tego, że dzieci jego partnerki odnoszą się do niego jak do taty. A potem urodziło mu się jeszcze własne dziecko. Wtedy, gdy zakończyliśmy sprawę sądową, nasz kontakt się urwał. Wyobrażaliśmy sobie - i my, i on - że już będzie dobrze. Niestety potem dopadła go choroba nowotworowa… - mówi Ćwiąkalski.
Czy Tomasz Komenda zaznał szczęścia?
Na wolności Tomasz Komenda spędził niecałe 6 lat. Spędził je na walce o odszkodowanie, brał udział w produkcji filmu o swojej historii, a także stopniowo kończył relacje z przyjaciółmi i członkami swojej rodziny, w tym matki. Mimo wszystko, historię Komendy Ćwiąkalski nazywa tragiczną.
Zdecydowanie jego historia kończy się w sposób tragiczny, ponieważ nie udało mu się zamknąć tematu więzienia. On przede wszystkim chciał się wyzwolić ze wspomnień z okresu tych 18 lat. Nie chciał już mówić na ten temat, nie chciał nawet, by go przesłuchiwano w tej sprawie. W pewnym momencie myślał nawet, że najlepiej będzie, jeśli wyjedzie z kraju i ślad po nim zaginie. Pragnął mieć święty spokój i być anonimowym człowiekiem. To się nie udało - mówi jego dawny pełnomocnik.
Mecenasa martwi również fakt, że nie wyciągnięto faktycznych wniosków z historii Komendy, zwłaszcza w kontekście prawa karnego.
Wydaje mi się, że w dużej mierze ta historia była doraźnie i z wielkim współczuciem komentowana, ale bez większej refleksji czy wniosków na przyszłość pod kątem prawno-karnym - podsumowuje Zbigniew Ćwiąkalski.
Źródło: “Goniec”