Malutka Łucja ma poparzone 70% ciała. Jej mama krzyczała "Co ja zrobiłam!", porażające kulisy koszmaru w Helenowie
W ostatnim czasie w Polsce dochodzi do zatrważającej ilości dramatów z udziałem dzieci. Najpierw dziadkowie znaleźli ciała wnucząt w Opolu, później we Wrocławiu w niewyjaśnionych jeszcze okolicznościach zginął 16-latek. Teraz doszło do niewyobrażalnej tragedii w Helenowie. 7-latka walczy o życie.
Co wydarzyło się w Helenowie?
Wczorajszego wieczora lokalne służby otrzymały zgłoszenie o zdarzeniu, w którym doszło w jednym z domów w Helenowie. Gdy przyjechały na miejsce, zastały 7-letnią dziewczynkę z poważnymi oparzeniami obejmującymi około 70% jej ciała. Obrażenia miała także jej matka.
W dużo gorszym, zagrażającym życiu stanie była dziewczynka, dlatego przetransportowano ją do szpitala helikopterem. Dorosłą kobietę odwieziono karetką. Na miejscu wypowiedziała bardzo sugestywne słowa.
Kto doprowadził do tragedii w Helenowie?
Po przetransportowaniu do szpitala spanikowana matka dziecka miała powtarzać tylko jedno zdanie: “Co ja zrobiłam”. Mocno sugeruje ono, do czego mogło dojść. Zeznania świadków, którymi byli dziadkowie, już w ogóle mrożą krew w żyłach.
Teść kobiety przyznał, że ta była leczona psychiatrycznie i całkiem niedawno wyszła z ośrodka. W ostatnim czasie zachowywała się jednak normalnie, a jeszcze tego samego wieczora zrobiła mu kolację. Mężczyzna udał się wówczas do domu, a jego żona zajęła się drugą wnuczką. Wtedy matka została sama z 7-latką.
Matka podpaliła własną córkę
Jak tłumaczył “Faktowi” załamany dziadek, cała sytuacja niestety nie wyglądała na przypadek. Dziecko zostało bowiem oblane benzyną. Nie mogło się to stać w wyniku nieszczęśliwego wypadku. Mało tego, kobieta rzekomo wcześniej wykradła łatwopalny płyn od swojego teścia. Miała też przygotowane zapałki.
W tej chwili służby prowadzą dochodzenie w całej sprawie. Nie wydaje się jednak, by prawdziwy scenariusz miał się okazać inny od tego, który przytoczyła rodzina.
Źródło: Fakt