Krzysztof Rutkowski zaszokowany podczas poszukiwań Grzegorza Borysa. Nie tego się spodziewał. "Jeździ za nami”
Mimo faktu, że od morderstwa 6-letniego Olusia minęły już niemal 2 tygodnie, jego ojciec, Grzegorz Borys, który jest podejrzany o dokonanie zbrodni, wciąż jest na wolności. Parę dni temu cierpliwość skończyła się Krzysztofowi Rutkowskiemu, który postanowił wkroczyć do akcji. Jak ją ocenia?
Służby nie mogą znaleźć Grzegorza Borysa
Wydawać by się mogło, że 1000 funkcjonariuszy, a przynajmniej tyle od dawna szuka Grzegorza Borysa , dosyć szybko odnajdzie zbiega, skoro ten ma się kryć na stosunkowo niewielkim terenie Trójmiejskiego Parku Krajobrazowego. Tymczasem wciąż go nie uchwycono.
Mało tego, do mediów docierają sygnały, według których pojedynczy funkcjonariusze natrafiali na jego ślady, a nawet na niego samego, ale ten ostatecznie im uciekał. Mieszkańcy okolicy boją się wyjść z domu i wciąż zadają sobie pytanie: "Ile to jeszcze potrwa?"
Krzysztof Rutkowski chce złapać Grzegorza Borysa
Dotychczasowe poszukiwania poirytowały Krzysztofa Rutkowskiego. Ten parę dni temu zawiadomił, że z uwagi na brak efektów policyjnych działań, do akcji wkracza on ze swoją ekipą. Jego ludziom sprawnie udało się namierzyć poszukiwanego Sebastiana M ., który ukrywał się za granicą, więc można było wierzyć, że poradzą sobie także z siedzącym gdzieś w lesie Borysem.
By zwiększyć swoje szanse, Rutkowski zaapelował także do społeczności, wśród której może być ktoś, kto wie, gdzie jest Grzegorz Borys. Wyznaczył nawet nagrodę, dla osoby, która go wskaże. Rozchodzi się aż o 50 tysięcy złotych!
Krzysztof Rutkowski nie jest zadowolony z poszukiwań
Krzysztof Rutkowski udzielił wypowiedzi dla “Wprost” na temat trwających obecnie działań. Te nie tylko nie przyniosły rezultatów, ale według detektywa są też źle prowadzone. Żali się on, że policjanci nie odstępują go na krok, co komplikuje sprawę.
Jeździ za nami pięć policyjnych samochodów, z czego cztery oznakowane. I po co? Mogliby w tym czasie ratować komuś życie. A skupiają się na tym, że prowadzimy działania w okolicy lasu. Najwyraźniej jesteśmy dla nich lokalną atrakcją.[...] Nie ograniczajcie nam możliwości znalezienia tego typa. Jeśli wejdziemy do lasu, szybko się zorientujemy, czy on leży gdzieś martwy, przysypany liśćmi, czy przemieścił się dalej. Nie może być tak, że mieszkańcy w nieskończoność dostają alert RCB, że nie mogą wejść do lasu i się boją. To jakiś absurd
Źródło: Wprost/ Jastrząb Post