Ela Romanowska nagle trafiła na SOR. Porażające doniesienia, "nie wygląda to dobrze"
Ela Romanowska, która od nadchodzącego sezonu zastąpi Katarzynę Dowbor w roli prowadzącej program „Nasz nowy dom” dała się poznać jako miłośniczka czworonogów. Jak ujawniła w jednym z wywiadów, swoje niewielkie mieszkanie dzieli z ukochanym i czterema zwierzakami – dwoma psami i dwoma kotami. To właśnie czworonogi sprawiły, że niedawno trafiła na SOR.
Ela Romanowska straszliwie ucierpiała, gdy ruszyła na pomoc
Ela Romanowska ostatnie dni spędziła w Mrągowie, gdzie po raz kolejny prowadziła Festiwal Weselnych Przebojów. Zanim pojawiła się na scenie, przeżyła pewną przygodę, podczas której starała się pomóc dzikiemu kotu. Niestety, w całej akcji straszliwie ucierpiała, musiała pilnie trafić na SOR. Aktorka zauważyła, że na terenie hotelu, w którym się zatrzymała zwierzak zaplątał się z linki ogrodowego parasolu i nie mógł się sam wyswobodzić, a w dodatku był atakowany przez innego kota.
Ela Romanowska nie zastanawiała się zbyt długo i ruszyła na pomoc kotu w potrzebie.
Gdzie tego chyba do końca nie przemyślałam, zadziałałam instynktownie.
Ela Romanowska została zaatakowana przez dzikie zwierzę
Próba ratunku dzikiego zwierzęcia nie poszła całkiem po myśli Elżbiety Romanowskiej. Dziki kot był przerażony całą sytuacją, dlatego zareagował w jedyny logiczny dla niego sposób – zaatakował aktorkę. Prowadząca „Nasz nowy dom” podczas swojej relacji ujawniła swoje obrażenia.
Chwyciłam za liny i w tym momencie ten kot wbił mi się w nogę zębami i pazurami. I to tak zawzięcie, bo był przerażony. Jak próbowałam go odciągnąć, on wbił mi się jeszcze w rękę. (…) Zaczęłam mocno krwawić, bo trafił akurat w żyły.
Ela Romanowska musiała udać się na SOR
Z powodu całego zajścia Elżbieta Romanowska musiała udać się na oddział ratunkowy i skorzystać z pomocy specjalisty. Na miejscu zdezynfekowano jej rany, ale na szczęście okazało się, że szycie nie będzie konieczne. Ponieważ zwierzę było dzikie poza zastrzykiem przeciwtężcowym konieczne będą także cztery zastrzyki przeciwko wściekliźnie.
Na szczęście nie trzeba było szyć, chociaż nie wygląda to za dobrze. (…) Ręka też jest spuchnięta, jest lekki krwiaczek. Ale na SOR-ze w Mrągowie dano mi zastrzyk przeciwtężcowy, odkażono wszystkie rany, za co z całego serca bardzo dziękuję. Potem pojechaliśmy do Giżycka, tam dano mi zastrzyk przeciw wściekliźnie (…). Ale kot uratowany.
Źródło: Super Express