Lifestyle.Lelum.pl > Programy > “Awantura o kasę”: Te słowa naprawdę padły na antenie. To przecież nielegalne
Michał Fitz
Michał Fitz 20.10.2024 06:00

“Awantura o kasę”: Te słowa naprawdę padły na antenie. To przecież nielegalne

Awantura o kasę
fot. kadr z programu "Awantura o kasę" prod. ATM Grupa

“Awantura o kasę” wraca na antenę już w ten weekend. Widzowie wyczekują emocji tak ogromnych, jak w edycjach emitowanych przed dwudziestoma laty. A wówczas ich nie brakowało. Na wizji padały stwierdzenia, które fanów show mogły wprawiać w osłupienie.

"Awantura o kasę" wraca

Trzeba przyznać, że “Awantura o kasę” to teleturniej, którego fenomen jest naprawdę wyjątkowy. Show emitowano tylko przez 3 lata, a ostatni odcinek miał premierę niecałe 20 lat temu. Mimo to teleturniej dalej uchodzi za kultowy, zupełnie jak “Familiada” czy “Jeden z dziesięciu”, które transmitowane są nieprzerwanie od 30 lat!

Popularność programu potwierdziły też zgłoszenia do nowej edycji. Jak kilka tygodni temu wspominali producenci, otrzymali przytłaczającą wręcz ilość zgłoszeń. Przyznali, że sami nie spodziewali się aż takiego zainteresowania. Można więc wierzyć, że na jednym sezonie się nie skończy, a program zagości na antenie na kilka lat.

Że też nie wyrzucili go z planu. Niesłychane, do czego przyznał się uczestnik “Rolnika” “Iwonka, jeszcze jej dywan rozłóż”. Pavlović już ma swoją ulubienicę. Fani grzmią

"Awantura o kasę" - spięcia

W “Awanturze o kasę” bardzo liczy się czas, a stawką gry są często ogromne sumy, a w niektórych przypadkach nawet samochody. Nic więc dziwnego, że emocje sięgają zenitu. W programie nie raz dochodziło do spięć między uczestnikami, te głównie dotyczyły wyniku licytacji. Zawodnicy wręcz się przekrzykiwali.

W innych przypadkach graczom tak zależało na dodatkowych zarobkach, że rywalom proponowali coś, co było nie tylko nielegalne, ale też średnio moralne.

"Awantura o kasę" - chciał sprzedać przyjaciela

W jednym z odcinków teleturnieju doszło do tego, że broniący swojej pozycji mistrzowie jednego z graczy musieli wysłać na ławkę rezerwowych. W pewnym momencie Krzysztof Ibisz zażartował, co by się stało, gdyby rywale zaproponowali temu zawodnikowi miejsce przy swoim stole. Takiej odpowiedzi nie mógł się spodziewać!

Za dobrą cenę… To znaczy, ja byłbym skłonny go sprzedać
 

Publiczność skwitowała to śmiechem, kąciki ust podniosły się nawet mężczyźnie, o którym mówiono. Ten po chwili skwitował jednak z delikatną goryczą w głosie

No, nie spodziewałbym się tego po nich