Żona Miśka Koterskiego miała wypadek za granicą
Ostatnią Wielkanoc Marcela Leszczak wraz z mężem i synem spędziła za granicą. Choć wszystko wskazywało na to, że spędzą wspólnie wspaniały rodzinny czas, nie wszystko poszło zgodnie z planem. Modelka złamała rękę, a jej droga po zdrowie była długa i kręta.
Marcela Leszczak doznała wypadku za granicą
Świeżo upieczona żona Miśka Koterskiego uwielbia podróżować. Nie jest to tajemnicą, bowiem w jej mediach społecznościowych odnajdujemy wiele relacji z wyjazdów do obcych państw . Modelka była już między innymi w Meksyku, na Bahamach czy w Miami . Najczęściej podróżuje u boku męża oraz w towarzystwie ich syna Fryderyka. Nawet ślub pary nie został zawarty w Polsce – na ślubnym kobiercu stanęli bowiem w Stanach Zjednoczonych .
W ostatnim czasie Marcela Leszczak ponownie wybrała się w podróż, która tym razem nie zakończyła się dla niej najlepiej . Jak wynika z jej relacji w mediach społecznościowych, złamała lewą rękę. Modelka nie zdradziła dokładnych okoliczności tego wypadku, wiadomo natomiast, że stało się to za granicą, przez co musiała skorzystać z wykupionego ubezpieczenia medycznego . Na wstępie do swojej instagramowej relacji pouczyła swoich odbiorców o konieczności dbania o dostęp do tego typu świadczeń.
Podróż do szpitala nie była łatwa
Okazuje się, że okoliczności, w jakich znalazła się Marcela Leszczak, nie były dla niej łatwe. Znajdowała się bowiem w miejscu, z którego aż godzinę musiała transportować się do najbliższego szpitala . To nie był jednak koniec kłopotów. W pierwszej placówce, do której dotarła, nie było miejsc dla kolejnych pacjentów . Od następnego punktu medycznego dzieliły ją trzy godziny drogi.
Podpięta pod kroplówkę, w towarzystwie pielęgniarki i kierowcy, wybrała się w trasę. Ręka wymagała bowiem jak najszybszej opieki. Trzeba było ją nastawić i założyć gips . Po drodze do drugiego szpitala doświadczyła kolejnych problemów, które były trudne do rozwiązania ze względu na specyfikę miejsca, w którym się znalazła .
Jest to kraj muzułmański. Po drodze chciało mi się bardzo siku. Kierowca razem z pielęgniarką nie chcieli się zatrzymać, bo powiedział, że żyje tu dużo muzułmanów, a to byłoby niedozwolone, więc wyczekaliśmy miejsca, gdzie był totalnie las, dżungla i dopiero się zatrzymaliśmy - opowiadała Marcela Leszczak.
ZOBACZ TEŻ: Misiek Koterski miał wypadek. „Ma całą rękę poturbowaną”
Proces udzielania pomocy medycznej budził obawy?
Jak tłumaczyła dalej modelka, doświadczyła również trudności w nawiązaniu kontaktu z opiekującymi się nią medykami . Przez dłuższy czas nie potrafiła porozumieć się z nimi w sprawie leków, które przyjmuje na stałe. Tutaj pomocne okazało się być zaświadczenie od polskiego specjalisty , dzięki któremu Marcela Leszczak przewiozła medykamenty za granicę. Choć kobieta obawiała się początkowo o standard opieki medycznej, jaki zastanie w placówce, okazało się, że zajęli się nią w odpowiedni sposób .
Jak dojechałam do szpitala, to szpital okazał się być tak totalnie europejski i wydaje mi się, że on w ogóle był nowy, bo wyglądał obłędnie, pięknie, jak muzeum. Naprawdę, było tak pięknie, czysto i pachnąco i sam personel… - opowiadała Marcela Leszczak.
Dziś modelka nosi na ręce gips, który ogranicza jej ruchomość i wykonywanie podstawowych czynności . Nie załamuje się jednak i nie rozczula nad swoim losem, bowiem, jak podkreśla, “dobrze, że to nie była głowa, albo noga , tylko właśnie ręka”. Pomimo kontuzji udało jej się nawet zadbać o świeży manicure.