Zobaczył pędzące w jego stronę żółte renault. Prześledzili zachowanie pieszego, który cudem uniknął śmierci. Porażające
Po wypadku z udziałem żółtego renault Patryka Peretti cała Polska uważnie przygląda się wszystkim nowym tropom w sprawie. Wiele osób zastanawia się nad tożsamością pieszego, widziany był na nagraniu. Teraz jeden z portali dotarł do świadka, jaki tej nocy widział wspomniany pojazd. Jego relacja może wywołać drżenie serca.
Ustalenia policji: żółtym Renault Megane kierował Patryk Peretti. Co jeszcze wiadomo?
Na nagraniu z monitoringu miejskiego, jakie zostało udostępnione „ku przestrodze”, widać, jak samochód Patryka Peretti pruje przez ulice Krakowa, by wreszcie na moście Dębnickim, całkowicie stracić przyczepność. Szef krakowskiej Prokuratury Okręgowej Rafał Babiński, który prowadzi śledztwo w tej sprawie, opowiedział, jakie są dotychczasowe ustalenia.
Rozpaczliwe sceny na pogrzebie dwóch ofiar wypadku z synem Sylwii Peretti. Jeden szczegół szokujeObraz monitoringu wskazuje na naruszenie szeregu zasad, w tym przejeżdżanie na czerwonym świetle przez skrzyżowania, ale przede wszystkim prędkość. Ta prędkość była całkowicie niedostosowana do warunków. W miejscu, gdzie było ograniczenie prędkości do 40 km na godz., wstępne oceny wskazują na trzy, a może nawet więcej razy przekroczoną dopuszczalną prędkość – wyjaśnił prokurator.
Żółte Renault Megane na ulicach Krakowa: relacja świadka z feralnej nocy
Portal Onet rozmawiał z panem Michałem, mieszkańcem Krakowa. Mężczyzna nie mógł zasnąć w piątkową noc, zatem wybrał się na spacer. To wtedy zobaczył żółty samochód, jadący z zatrważającą prędkością. Relacja rozmówcy serwisu mrozi krew w żyłach.
Było około 2 w nocy. Wyszedłem z kamienicy w stronę bulwarów i wtedy, na wysokości Angel Wawel minął mnie samochód z olbrzymią prędkością. Darło pewnie ze 150 km na godz. Nie zdołałem dostrzec rejestracji, widziałem tylko, że auto było żółte, poprzerabiane, z głośno wyjącym silnikiem – opowiada Krakowianin.
Mieszkaniec Krakowa nie ma wątpliwości: „Zostałaby ze mnie miazga”
Następnego dnia, po usłyszeniu o wypadku, pan Michał skojarzył wydarzenia. Jest już pewien, że to auto Patryka go mijało. Dodaje, że same ulice były niemal puste, ale na chodnikach było wielu pieszych wracających z imprez. Uważa, że wypadek był tylko kwestią czasu, bo nielegalne nocne rajdy w centrum Krakowa to codzienność. „Boję się czasem wychodzić z domu, że mnie któryś z tych ścigających się kierowców przejedzie” dodaje, po czym zauważa:
Usiadłem na ławce przy moście Grunwaldzkim, ale wiem, że gdybym poszedł kawałek dalej, gdybym usiadł na bulwarze Czerwieńskim, zostałaby ze mnie miazga – mówi z goryczą.
Źródło: Onet.pl