Tragedia. Aktor zmarł na scenie! "Zapadła cisza"
Odszedł nagle, na scenie teatralnej podczas próby do sztuki „Król Lear”. Była jego ulubioną sztuką. Wybitny aktor, ukochany widzów i publiczności odszedł w swoim ukochanym miejscu – w teatrze. Mija wiele lat od śmierci Tadeusza Łomnickiego.
Gwiazda Tadeusza Łomnickiego nigdy nie zgasła
Widzom, Tadeusz Łomnicki dał się poznać jako najwybitniejszy powojenny aktor. Jednocześnie był także znakomitym reżyserem. Debiut na scenie zaliczył w 1945 roku. Całe 47 lat pracy scenicznej przyniosło mu wiele niezapomnianych ról.
Wspaniale czuł się zarówno w repertuarze współczesnych, jak i klasycznym. Widzowie poznali go w takich rolach jak: "Kordianie", "Pluskwie", "Amadeuszu" i "Ostatniej taśmie Krappa".
Jego gwiazda nie gasła. Bym ulubieńcem wielu Polaków, którzy widzieli w nim aktora wszechczasów. Dla widzów był ucieleśnieniem aktora idealnego, który odnalazłby się w każdej roli.
Jego ukochanym miejscem na ziemi był właśnie teatr, który traktował jak dom. W ostatnich miesiącach swojego życia w Poznaniu pracował nad „Królem Learem”.
Niespodziewana śmieci Tadeusza Łomnickiego
Niestety, nikt nie spodziewał się najgorszego. Nikt nie spodziewał się, że Tadeuszowi Łomnickiemu nie przyjdzie nawet sztuki zagrać. Informacja o śmierci Tadeusza Łomnickiego była ogromnym szokiem dla publiczności. Aktor podczas próby do sztuki zasłabł na scenie. Zaraz po tym, jak Łomnicki wypowiedział ostatnie słowa Leara, szybko uciekł za kurtynę i tam zasłabł.
Informacja o śmierci Tadeusza Łomnickiego była ogromnym szokiem dla publiczności. Aktor podczas próby do sztuki zasłabł na scenie. Zaraz po tym, jak Łomnicki wypowiedział ostatnie słowa Leara, szybko uciekł za kurtynę i tam zasłabł.
Na tydzień przed premierą zasłabł na scenie podczas próby. Lekarze walczyli o jego życie, ale wybitny artysta zmarł jeszcze tego samego dnia. Nie odzyskał przytomności.
Tadeusz Łomnicki nie żyje. Odszedł w swoim ukochanym miejscu
O śmierci ukochanego męża Tadeusza Łomnickiego, jego żona Maria Bojarska pisała tak:
"W sobotę po południu, kilkanaście minut po drugiej, siedząc na widowni Teatru Nowego w Poznaniu, zobaczyłam, jak obłąkany Lear wyrywa się żołnierzom i biegnie szybko przed siebie, bardzo szybko, może za szybko, i chwilę potem zza kulis usłyszałem hałas. Jak gdyby przewróciło się krzesło. Jak gdyby runęły dekoracje. I już było po wszystkim".
Jej dalsza relacja również jest jeszcze bardziej przejmująca.
Klęczałam nad leżącym na podłodze Tadeuszem, a na lewej ręce miałam dwa zegarki, swój i jego, bo ktoś zdjął mu zegarek, obydwa cichutko tykały, ale nie patrzyłam na żaden z nich, ktoś pobiegł po nitroglicerynę, kto inny przyniósł ręcznik zmoczony zimną wodą, nic nie pomagało i w teatrze zapadła wielka cisza… — napisała.