Syn Świerzyńskich nie wracał do domu, w końcu zadzwonił telefon. To było porwanie
Sławomir Świerzyński to gwiazdor disco polo, który jak mogłoby się wydawać, wiedzie bajkowe życie - ma pieniądze, talent, szczęśliwą rodzinę i sławę. Jednak na pewne dwa dni w 2004 roku życie jego i bliskich się zatrzymało. Świerzyńscy niepokoili się, kiedy ich syn nie wracał do domu. Niedługo potem zadzwonił telefon... Ta historia odcisnęła piętno na całym ich życiu.
Świerzyńscy wiodą życie jak z bajki
Sławomir Świerzyński zdobył popularność jako lider discopolowej grupy Bayer Full. Kiedy w latach 90. ta muzyka podbiła serca Polaków, wokalista nie narzekał na brak zainteresowania swoją osoby. Z pewnością nigdy nie podejrzewałby, że jego bajkowe życie może się skończyć w zasadzie jednej sekundzie.
Gwiazdor miał wspaniałą żonę, zdrowe dzieci i piękny dom, a swoje bogactwo zawdzięczał utworom takim, jak chociażby “Majteczki w kropeczki”. Muzyk dorobił się spektakularnej willi na wsi, gdzie życie toczyły się pomału. To wszystko okazało się nic niewarte, kiedy los jego syna zawisł na włosku.
Nic nie mogło przygotować gwiazdora na to, co się wydarzyło
Czwartek 16 września 2004 roku na zawsze odmienił życie Świerzyńskich. Syn gwiazdora disco polo wracał rowerem od swojej dziewczyny z sąsiedniej wsi. Sebastian zawsze dawał znać ukochanej, że cały i zdrowy wrócił do domu. Tym razem jednak taka wiadomość do niej nie napłynęła. Kasia zadzwoniła do Świerzyńskiej zapytać o Sebastiana. Okazało się, że chłopak nie wrócił do domu.
Jego ojciec był w tym czasie w Warszawie. Kiedy syn nie odbierał telefonu, wszyscy zaczęli niepokoić się na poważnie. Na rozwiązanie zagadki zaginięcia Sebastiana nie trzeba było długo czekać. Wieczorem w domu Świerzyńskich zadzwonił telefon. To byli porywacze.
Byłem akurat w Warszawie. Zaczęliśmy się poważnie denerwować, gdy okazało się, że Sebastian nie odbiera telefonu. Nie wiedzieliśmy, co z nim. Na wyjaśnienie nie musieliśmy długo czekać. O godz. 20.15 zadzwonili porywacze - relacjonował Świerzyński.
Co się stało z Sebastianem Świerzyńskim?
Było ich czterech. Kiedy Sebastian Świerzyński jechał przez las, zagrodzili mu drogę, zaatakowali i wciągnęli do samochodu. Kiedy jego rodzice zastanawiali się, co się z nim dzieje, on leżał w starej stodole odległej od jego domu o kilkanaście kilometrów. Chłopaka skrępowano i przykuto tak, aby nie mógł się ruszać.
Nogi i ręce związali mi jednym sznurem. Gdy ruszałem nogami, blokowały się ręce, na których miałem ciasno założone kajdanki. Od początku zastanawiałem się, czy mnie ktoś znajdzie. Modliłem się dużo. Oni od początku próbowali mówić po rosyjsku, ale słabo im szło - mówił Sebastian Świerzyński.
Lider Bayer Full nie przystał na żądania porywaczy, a całą sprawę zgłosił na policję. Dzięki sprawnemu działaniu służb Sebastian po dwóch dniach odnalazł się żywy. Chłopak był wycieńczony i wystraszony.
Bardzo szybko zawiadomili nas i może dzięki temu dzieciak żyje. (...) Porywacze nie mieli pomysłu na przekazanie okupu. Bardzo się bali, że wpadną. To byli partacze - przekazał jeden z policjantów prowadzących sprawę.
Sam Świerzyński szukał syna na własną rękę. Kiedy odnalazł w lesie rower Sebastiana, na chwilę stracił nadzieję. Pomimo tego, że wszystko skończyło się dobrze, gwiazdor nie ukrywa, że te wydarzenia zmieniły jego życie na zawsze.