Rozpaczliwe, w jakim stanie są dzieci z przedszkola Maurycego. Po ataku nożownika ciężko o "normalne" życie
Kilka dni temu media obiegła wiadomość o tragedii, do jakiej doszło na poznańskim Łazarzu. Zabójstwo 5-letniego Maurycego wstrząsnęło Polską. Wyszło na jak, co się stało z innymi przedszkolakami, które były na spacerze podczas ataku.
5-letni Maurycy padł ofiarą Zbysława C.
W środę 18 października 71-letni mężczyzna stanął na drodze grupy przedszkolaków, która wraz z opiekunkami wybrała się na pocztę. Mężczyzna miał krzyczeć, że wszystkich pozabija, a później kuchennym nożem godził w klatkę piersiową 5-letniego Maurycego. Ratownicy medyczni i lekarze walczyli o życie chłopca, ale odniesione obrażenia okazały się zbyt poważne i Maurycy zmarł podczas operacji.
Mężczyzna już wcześniej miał się dziwnie zachowywać, między innymi zaczepił ekspedientkę w pobliskim sklepie oraz przechodnia.
Koledzy i koleżanki Maurycego mogą liczyć na profesjonalne wsparcie
Jak przekazał „Faktowi” ojciec dwóch przedszkolaków z placówki, do której uczęszczał Maurycy, nad dziećmi czuwa trzech psychologów . Mimo to tylko niektórzy rodzice zdecydowali się na posłanie tam dzieci po środowej tragedii. „Faktowi” udało się porozmawiać z jedną z mam:
Moje dziecko samo chciało iść do przedszkola. Uważam, że tak będzie dla niego lepiej. Zdecydowałam się na to również dlatego, że na miejscu są psychologowie. Sama pracuję na psychiatrii, więc wiem, jak taka pomoc jest ważna.
Wyszło na jaw, jak zachowywali się koledzy Maurycego podczas ataku nożownika
Choć wzrok wszystkich skupiony jest na Maurycym, który stracił życie w wyniku ataku nożownika, wyszło na jaw, jak zachowywały się pozostałe dzieci. Jak ujawnił „Faktowi” jeden z rodziców dzieci, to małe przedszkole, w którym wszystkie dzieci się znają, a grupy często bywają mieszane.
Podczas ataku 71-letniego Zbysława C. przedszkolaki patrzyły na straszne sceny. Jak przekazał portal „Fakt”:
Jedne dzieci krzyczały, inne płakały, niektóre wychylały się, żeby zobaczyć, co się stało ich koledze. Dopiero po chwili jedna z przedszkolanek zabrała grupę roztrzęsionych dzieci z powrotem do przedszkola. Druga została z Maurycym i próbowała go ratować.
Źródło: Fakt