Ratownik zdradził kulisy śmierci 1,5 rocznego Mikołajka. Prawdziwa trauma, "nie do zniesienia"
Kilka dni temu media obiegła tragiczna wiadomość o śmierci 1,5 rocznego chłopca. Dziecko w sobotę 5 sierpnia wymknęło się z domu i doszło do tragedii. Po zgłoszeniu zaginięcia przez matkę, służby rozpoczęły poszukiwania. Strażacy odnaleźli nieprzytomnego Mikołajka na skarpie koryta rzeki w Zubrzycy Górnej pod Nowym Targiem.
Służby zaangażowały się w akcję ratunkową Mikołajka
Adam Chramiec, szef Podhalańskiej Grupy Poszukiwawczo-Ratowniczej, był jedną z osób walczących o życie Mikołajka. Mężczyzna zdecydował się opowiedzieć portalowi „Fakt” o kulisach akcji ratowniczej. Jak zdradził, dziecko było nieprzytomne, ale mimo to rozpoczął reanimację, licząc że Mikołajka uda się jeszcze uratować.
Miałem dyżur. O godz. 20.04 nasz 15-osobowy zespół otrzymał wezwanie do wsparcia ratowników w Zubrzycy Górnej, którzy poszukiwali małego, półtorarocznego dziecka. Gdy przyjechaliśmy na miejsce, strażacy wnosili chłopczyka do karetki.
Jestem ratownikiem medycznym. Z racji warunków pogodowych nie mógł przylecieć śmigłowiec pogotowia lotniczego, liczyły się ułamki sekund.
Śmierć Mikołajka była traumą dla całej ekipy ratowników
Adam Chramiec walczył o życie Mikołajka w karetce jadącej do szpitala. Ratownik od strażaków wiedział, że chłopiec był dość długo pod wodą, na głębokości metra. Nurt uwielbianej przez niego rzeki, gdzie lubił się bawić, porwał go i poniósł go pół kilometra od miejsca, gdzie wpadł do wody.
Można sobie wyobrazić, z jaką siłą woda porwała to dziecko ważące zaledwie 10 kilogramów. Z jaką siłą wdzierała się ona w każdą jego część ciała.
Ratownik ujawnił, że podczas takich akcji towarzyszą mu wielkie emocje, a śmierć młodych pacjentów jest wyjątkowo traumatyczna dla całego zespołu :
Nie da się ukryć, jakie są to emocje. Dziecko działa na każdego. Medyk trzyma je na rękach i wie, że mały pacjent, taka kruszyna, jest w poważnym stanie zagrożenia życia. Jest bezbronny. To nie jest coś naturalnego, że dzieci odchodzą, umierają, tak jak odchodzą starsi ludzie
Ratownik nie potrafi pogodzić się ze śmiercią Mikołajka
Ratownik Adam nie ukrywa, że chwile śmierci dzieci, których nie zdołał uratować, wracają do niego wielokrotnie. Nie potrafi przestać analizować swoich czynów i zastanawiać się, czy gdyby przyjechał na miejsce szybszym samochodem, zdołałby uratować poszkodowanego. Mężczyzna po śmierci Mikołajka nie potrafi się z nią pogodzić.
Tak, umieranie dziecka, jego oczy, obraz jego twarzy zostaje każdemu medykowi w pamięci do końca życia. Trudno te obrazy wymazać.
Źródło: Fakt