Policjant właśnie ujawnił, co w trakcie obławy na Borysa zrobił Krzysztof Rutkowski. Widział na własne oczy
W piątek 20 października Polską wstrząsnęła informacja o zabójstwie 6-letniego Olusia z Gdyni. Głównym podejrzanym w sprawie jest ojciec chłopca, który był widziany, jak ucieka z miejsca wypadku. Mężczyzna od tego czasu jakby zapadł się pod ziemię, choć bez chwili wytchnienia szuka go około 1000 osób.
Poszukiwania Grzegorza Borysa nadal trwają. Przyłączył się do nich Krzysztof Rutkowski
Obecnie poszukiwania Grzegorza Borysa rozgrywają się głównie w Trójmiejskim Parku Krajobrazowym, zwłaszcza w rejonie Chwarzna i Karwin. Jeden z oficerów zaangażowanych w poszukiwania wyjaśnił portalowi „trojmiasto.pl”, że choć rzeczywiście większość sił została rzucona do lasu, to nie jedyne miejsce, gdzie mógł ukryć się Grzegorz Borys. Policja sprawdza różne lokalizacje.
Tego, że jesteśmy w lesie, ukryć się nie da, więc nic dziwnego, że ludzie o tym mówią. Ale równolegle sprawdzamy inne możliwości. Na przykład to, czy Borys nie próbuje przekroczyć lub już nie przekroczył granicy. Nie starał się dostać na prom do Szwecji lub nie usiłował przedostać się dalej na wschód, na przykład na Białoruś, do Królewca czy nawet nie podąża w kierunku Ukrainy. Na wrogich Polsce albo zdestabilizowanych terenach łatwiej się ukryć i "stracić" tożsamość.
Krzysztof Rutkowski dołączył do poszukiwań Grzegorza Borysa
Do poszukiwań Grzegorza Borysa dołączył także Krzysztof Rutkowski. Najpierw zaoferował osobie, która znajdzie Grzegorza Borysa żywego lub martwego 50 tysięcy złotych, co zdenerwowało wiele osób . Są one zdania, że w ten sposób Krzysztof Rutkowski może zachęcać innych do zakłócania poszukiwań przez wchodzenie na teren Trójmiejskiego Parku Krajobrazowego, a nawet narażania swojego życia podczas próby zatrzymania Grzegorza Borysa.
Krzysztof Rutkowski, wraz z żoną Mają Rutkowski i pracownikami ich biura udali się do Gdyni, gdzie sami wzięli udział w poszukiwaniach podejrzanego o zamordowanie swojego 6-letniego syna. Detektyw zdradził portalowi „Super Express”, że prawie udało mu się złapać Grzegorza Borysa, ale przeszkodziła mu w tym policja . Zgodnie z jego wypowiedzią, mieli otrzymać sygnał, że mężczyzna był widziany w jednym ze sklepów, gdzie miał robić zakupy.
Jak obecność Krzysztofa Rutkowskiego wpływa na poszukiwania Grzegorza Borysa?
Dziennikarz portalu „trojmiasto.pl” zapytał funkcjonariusza policji o to, w jaki sposób obecność Krzysztofa Rutkowskiego może wpłynąć na poszukiwania Grzegorza Borysa. Policjant nie krył się z tym, że nie jest do końca przekonany do działań prowadzonych przez detektywa-celebrytę.
Wie pan, że on na początku niespecjalnie garnął się, żeby wejść do lasu? Widziałem potem, że wszedł do sklepu na Demptowie, w którym rzekomo miał być widziany Grzegorz Borys, gdzie miał robić zakupy. To zupełnie nie klei się z naszymi ustaleniami. Tak samo jak przeszukiwania jakiegoś kampera. Dla mnie to pokazówka, ale niestety utrudniająca nam życie, bo nasila wśród ludzi panikę i poczucie, że „Borys jest wśród nas”. A to nie jest prawda. Spotkanie Grzegorza Borysa w lokalnym markecie jest raczej mało prawdopodobne.
Źródło: trojmiasto.pl, Super Express