Po tragicznej śmierci męża, Justyna Kowalczyk wyruszyła w góry. Spełnia prośbę ukochanego
Justyna Kowalczyk kilkanaście dni temu straciła swojego męża w tragicznym wypadku. Ten w trakcie zejścia z jednego z alpejskich czterotysięczników został ściągnięty przez lawinę, spod której już nie udało się go wyciągnąć żywego. Teraz olimpijka spełnia jego wolę.
Mogłoby się wydawać, że narciarka będzie po tej tragedii unikała gór niczym ognia, ale jest zupełnie odwrotnie.
Justyna Kowalczyk w górach
Justyna Kowalczyk opublikowała wczoraj w mediach społecznościowych zdjęcie malowniczego, górskiego krajobrazu. Jak możemy wyczytać, to Dolina Wielicka. Spacerowicz, bo olimpijka nie była tam sama, trafili tego dnia na przepiękną pogodę.
Wraz z nią był bowiem jej niespełna dwuletni syn Hugo. To właśnie jego widać na fotografii, gdy idzie szlakiem wzdłuż żywopłotów z kosodrzewiny. Jak w opisie zaznaczyła olimpijka, tego dnia Tatry były według niej niezmiennie piękne.
Dlaczego Justyna Kowalczyk poszła w góry
Justyna Kowalczyk nie odcina się od góry, obwiniając je o śmierć swojego męża. Na jego pogrzebie przyznała, że nie chce tego robić, bo wie, że jej ukochany nie byłby tak pięknym człowiekiem, gdyby nie one. Chce wychować swoją pociechę na równie dobrą osobą, dlatego młody również będzie doświadczał gór. Jak przyznaje, Kacper uczył ją, by żyć intensywnie, bo życie jest bardzo krótkie. Ze względu na jego słowa, nie zamierza po prostu siedzieć w domu i płakać.
- Zrobię wszystko, by wychować Hugotka na tak wspaniałego człowieka, jakim był Kacper. Żeby nasz chłopczyk dał komuś tyle szczęścia, ile dostałam ja — mówiła wzruszona w trakcie pogrzebu.
Jak zginął mąż Justyny Kowalczyk?
Kacper Tekieli wybrał się w maju wraz z rodziną do Szwajcarii. Gdy żona i syn spędzali czas na turystycznych trasach, on postawił sobie za cel zdobycie jak największej ilości alpejskich czterotysięczników. Udało mu się wejść na kilka z nich. Niestety pokonał go Jungfrau.
Mężczyzna miał co prawda zdobyć i ten szczyt, ale w trakcie schodzenia z niego złapała go lawina , która zabrała go do samego podnóża góry. Pomimo tego, że na miejsce szybko udał się jego kolega po fachu, Andrzej Bargiel, męża Kowalczyk nie udało się odratować.
Zobacz post: