Nie tylko tony papierosów. Maria Czubaszek truła się też czym innym
Maria Czubaszek zdecydowanie może być uznana za postać nietuzinkową. Pisarka i satyryczka miała bardzo charakterystyczne podejście do życia i nie bała się o nim opowiadać publicznie. Nie przejmowała się tym, co może być - wliczając w to zdrowie. Jak się okazuje, szkodziła sobie nie tylko garściami papierosów, które dziennie wypalała.
Maria Czubaszek i jej słabość do tytoniu
Papieros to chyba pierwsza rzecz, która kojarzy się opinii publicznej z Marią Czubaszek. Nic dziwnego, bowiem sama artystka zapracowała sobie na takie skojarzenie. Otwarcie mówiła o swoim uzależnieniu, tłumacząc przy tym, dlaczego nie zamierza nic z nim robić. Jeden z jej argumentów stał się legendarnym cytatem.
Młodzież musi się wyszumieć, starość musi się wypalić. Zdrowia do grobu nie wezmę
Gdy wypowiadała te słowa, paliła już trzy paczki papierosów dziennie. Przyznawała, że nigdy bezpośrednio jej to nie szkodziło. Wręcz przeciwnie - pomagało. Sama twierdziła bowiem, że gdy długo nie pali, to “traci kontakt z rozumem”.
Maria Czubaszek tej używki nie lubiła
Choć Maria Czubaszek miała niewątpliwą słabość do tytoniu, nie była fanką każdej używki. Szczególnie nie lubiła się z alkoholem, a już najbardziej wtedy, gdy pod jego wpływem były osoby jej bliskie. Długo starała się, by jej ukochany mąż, Wojciech Karolak, zostawił procenty w spokoju.
Jak po latach wyznał przyjaciel rodziny, Hirek Wrona, artystka bardzo skrupulatnie dbała o to, z kim jej mąż się spotyka, by przypadkiem się nie rozpijał. Właśnie dlatego wspomniany wyżej dziennikarz był przez nią najpierw traktowany dosyć szorstko. Dopiero z czasem zrozumiała, że jemu też zależy na tym, by ukochany zostawił alkohol. Ostatecznie udało się to osiągnąć.
Maria Czubaszek truła się też inaczej
Czubaszek co prawda nie pozwalała mężowi, by ten truł się alkoholem, ale już śmiało przykładała rękę do innych, niezdrowych nawyków. Jak wyjawił Wrona, obydwoje żywili się praktycznie samym, wysoko przetworzonym jedzeniem pełnym chemii. Żadne z nich nie lubiło gotować, więc z wygody zakochani ratowali się gotowcami z popularnych dyskontów, które, jak powszechnie wiadomo, zbyt wielu substancji odżywczych nie zawierają.
Zupki chemiczne z Żabki, która była obok ich domu oraz konserwy. Wojtek uwielbiał rybki z puszki i takie ze słoików w galarecie. Marysia zaś paróweczki, a do tego jakiś napój energetyczny, kawę, lody i już była szczęśliwa. To ich łączyło – miłość do chemii .