Najbardziej absurdalne "Sprawy dla reportera". Wstyd
“Sprawa dla reportera” cieszy się niezwykłą popularnością, ale nie tak samo dobrą reputacją. Wszystko przez niezrozumiałe wybory podejmowane przez producentów. Są one szeroko komentowane przez influencera o pseudonimie Midas. Przypomnijcie sobie największe absurdy, które odbyły się na antenie TVP.
"Sprawa dla reportera" nie ma dobrej sławy
To program interwencyjny, w którym Elżbieta Jaworowicz wraz z grupą ekspertów stara się rozwiązać przeróżne sprawy społeczne . Format jest na antenie Telewizji Polskiej od 1983 roku, jednak w ostatnich latach nieco stracił na reputacji. Wszystko za sprawą absurdalnych elementów, które zostały wprowadzone do programu . To między innymi koncerty disco-polo czy wizyty kontrowersyjnych gości.
Inspirując się odcinkami “Sprawy do reportera” , popularność zdobył YouTuber i TikToker o pseudonimie Midas . Mężczyzna komentuje w satyryczny sposób wydarzenia, które odbywają się na ekranach widzów formatu. Jego seria zatytułowana “Szopka dla reportera” osiąga gigantyczne wyświetlenia i jest szeroko komentowana przez media.
Największe absurdy "Sprawy dla reportera"
Można wypunktować wiele elementów, których absurd wykracza poza wyobrażalną skalę . Jednym z nich było zaproszenie do programu Tamary Gonzalez-Perei, która przyniosła do studia kamienną czaszkę i bęben, dzięki któremu miała uzdrawiać dźwiękiem . Interesującym wyborem było również zaproszenie do formatu interwencyjnego gwiazdora disco-polo Zenka Martyniuka, aby dał wykon u boku ojca chorego chłopca .
Spore kontrowersje wzbudził również inny muzyczny akcent w programie “Sprawa dla reportera” W odcinku, w którym kobieta skarżyła się na przemoc seksualną i znęcanie ze strony męża , zagrano utwór “Żono moja”. Czy to było konieczne? W innym fragmencie bohaterka po mastektomii usłyszała od księdza zarzut, że “nie obsługuje męża", choć będąc żoną, ma taki obowiązek .
To naprawdę się wydarzyło w programie "Sprawa dla reportera"
W formacie nie zabrakło również zwierząt . W jednym z odcinków bohaterem był mężczyzna, który po rozwodzie stracił wszystko i jak skomentowała Elżbieta Jaworowicz: “ ostał mu się jeno sznur, stare kalesony i wypchany bóbr ”. Dlatego też na stole w studiu umieszczono prawdziwe wypchane zwierzę. Oglądanie tego widoku nie sprawiło zbyt dużej przyjemności widzom.
Furorę w sieci zrobiła również sprawa Ciapunia, czyli psa, który został oskarżony o zjedzenie ponad stu główek kapusty . Odcinek dotyczył kłótni sąsiedzkiej, której okoliczności były rzeczywiście poważne. Jednak to zwierzę stało się gwiazdą programu, a na jego cześć powstała akcja zainicjowana przez internautów: #MuremZaCiapuniem . Jak sądzicie, czy “Sprawa dla reportera” może jeszcze być postrzegana jako poważny format ?